Felieton "Teoria głupoty" (Świat Gier Planszowych #16)


Etykiety:

0

W najnowszym numerze Świata Gier Planszowych (zima 2010 - 2011) ukazał się mój felieton pt. Teoria głupoty. Informacja ta jest dla mnie o tyle znacząca, iż jest to mój pierwszy felieton, który ukazał się w druku. Świat Gier Planszowych kupicie w salonach sieci Empik, Kolporter, oraz dobrych sklepach z grami planszowymi.

Recenzja gry Basilica (REBEL Times #39)


Etykiety:

0

W najnowszym, grudniowym numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazała się moja recenzja gry Basilica. Zapraszam serdecznie do lektury.

Pizgaaa!


Etykiety: ,

0

Chciałem napisać notkę o pogodzie jaka panuje dookoła, ale Game pięknie opowiedział całą sytuację. Video skierowane jest do fanów z Polski i tłumaczy dlaczego Game odwołał w ostatniej chwili swój koncert w Polsce w Warszawie w klubie The Fresh. Swoją drogą miał być legendarny koncert gangstera z LA, a wyszło jak zwykle...

Podrzucone/wyszperane w sieci #12


Etykiety:

2

Nowy hit internetu przed Wami. Cytat na dziś: "W moich żyłach płynie rocket fjułl a nie jakieś tam dziadostwo" :) Enjoy.

Rap na dziś #10


Etykiety:

2

Jubileuszowy, dziesiąty Rap na dziś nie dla byle kogo. Dla rapera, na którego czekałem blisko 10 lat (bo tyle słucham mniej-więcej rapu). Tyle właśnie czekałem na kogoś, kto godnie zaprezentuje moje miasto w tej muzyce. Rok temu wyszła jego płyta, która nadal stanowi ścisłą czołówkę tego co słucham. Dziś przyszła pora na pierwszy teledysk. Teledysk do kawałka, który jest w ścisłym top moich ulubionych numerów z jego płyty. Toruń jest dumny. Ja jestem dumny. Przed Wami klip do Nie byłem nigdy Małpy.

Recenzje gier Keltis i 51 Stan (REBEL Times #38)


Etykiety:

0

W najnowszym, listopadowymn numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazały się aż dwie moje recenzje - Keltis i 51 Stan. Zapraszam serdecznie do lektury.

Z Pezetem...


Etykiety:

0

Pogadałem chwilkę po koncercie, czapnąłem autograf i zrobiono mi zdjęcie z jednym z moich ulubionych raperów. Jestem kontent, ale nie do końca. Po pierwsze, jak widać, aparat lekko się zwiesił, dlatego pezet po lewej lekko przyciemniony ;), poza tym dostalem nauczkę, że do Lizard Kinga chodzi się punktualnie (jedyny klub w Toruniu, w którym koncerty rapowe odbywają się punktualnie i kończą się o 22.00 z powodu ciszy nocnej sic!!!). W związku z tym, że przyszliśmy o 21.45. Załapaliśmy się na 4 kawałki, w tym dwa acapella, bo wyłączono nagłośnienie i mikrofony z powodu ciszy nocnej. Żenua. Także kasa nieco wyrzucona w błoto, bo przyszliśmy na końcówkę. Żałuję tym bardziej bo atmosfera była fajna a nagłośnienie naprawdę dobre. Pozostaje mi czekać na następny koncert, i tak, tym razem już będę punktualnie...

Podrzucone/wyszperane w sieci #11


Etykiety: ,

0

Genialne. Tak akurat, podpasowało z premierą Insygni Śmierci, dlatego wrzucam.

Pnącza w "Big chain of generosity" na BGG


Etykiety: ,

0

Użytkownik Ben Bateson wystawił do "Wielkiego łańcucha hojności" między innymi wielkoformatowy egzemplarz Pnączy. Więc jeśli jesteś zainteresowany grą jest spora szansa aby ją wygrać, wystarczy wyrazić chęć zdobycia Pnączy komentując ten wpis Bena. Jakkolwiek zainteresowanie jest spore, gdyż chrapkę na Pnącza wyraziło już 6 osób (spośród 7 biorących udział!). Każdy z uczestników wyrażających chęć na zdobycie gry wymienia tylko dwa tytuły (spośród dziesięciu wystawionych przez Bena). Jest to dla mnie niemała nobilitacja, zwłaszcza, że jedną z wystawionych gier jest Geschenkt!, gra w mojej opinii bardzo dobra.

Recenzja gry Tańczące jajeczka (REBEL Times #37)


Etykiety:

0

W najnowszym, październikowym numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazała się moja recenzja gry Tańczące jajeczka. Zapraszam serdecznie do lektury.

Podrzucone/wyszperane w sieci #10


Etykiety: ,

0



News specjalnie dla Gumy ;). Pędzące Żółwie w wersji komputerowej są na sieci. Tutaj można sobie pograć i to z genialnym dubingiem ;D Polecam.
*Zdjęcie pochodzi z serwisu BoardGameGeek, autorem jest użytkownik Araneuz

Rap na dziś #9


Etykiety:

0

Po bardzo dobrych "Kwiatach zła" z 2008 roku Pih wskoczył na moją listę raperów obowiązkowych. To znaczy takich, obok premier których nie przechodzę obojętnie. Zakochałem się w jego płaczliwo-skrzeczącym głosie i nieprostackich tekstach (choć zdarzają mu się kiczowate numery, szczęśliwie rzadko). W każdym bądź razie, już 6 listopada czwarty solowy album Piha pod tytułem "Dowód rzeczowy nr 1". Jeszcze nie było premiery a już śmigają 4 singlowe teledyski. Muszę przyznać, że każdy z nich miażdży. Taki rap lubię, album zamówiony. Sprawdźcie sami.



Copernicon 2010, moje gry, komputer...


Etykiety: , ,

0

Piszę coraz mniej na bloga ostatnio. Bynajmniej nie jest to spowodowane tym, że zapomniałem jak się składa zdania z literek. Zwyczajnie rzeczy codzienne zajmują mi na tyle dużo czasu, iż zaniedbuję nieco bloga. Dziś akurat znalazłem chwilkę czasu, toteż natychmiast spieszę z tym co tam u mnie.
Po pierwsze po chyba, niemal pięciu latach, wymieniłem komputer, a raczej dostałem w prezencie nowy. W końcu będzie możliwość nadrobienia zaległości w wirtualnym graniu, a i to jedynie gdy czas pozwoli. Na dobry początek na ruszt wrzucony został Fallout 3. Grafika rzeczywiśćie pokazuje jak wiele prezez te pięc lat się zmieniło. Gra się fajnie, ale tak czy siak nawet najlepsza grafika na monitorze nie będzie stanowiła dla mnie większej jakości niż dobra gra planszowa w gronie znajomych.
No właśnie, skoro o grach planszowych mowa. Chwilę temu (w minioną niedzielę) zakończył się - nie waham się użyć tego słowa - najlepszy konwent fantastyczny jaki kiedykolwiek odbył się w Toruniu - Copernicon 2010, na którym to wraz z Planszowaniem zaliczyliśmy jeden z największych sukcesów naszego klubu - zorganizowaliśmy Games Room liczący niemal 200 tytułów. W tym miejscu należą się podziękowania dla Was chłopaki, dla Scorgona, Mossa i Pawła. Dziękuję serdecznie za wszystko co zrobiliście by Planszowanie było pozytywnie zapamiętane, zwłaszcza w konwentowe noce! Dzięki!
Na wspomnianym Coperniconie z sukcesami zaprezentowałem się jako autor gier i Twórca programu. Turniej Pnącz zgromadził ostatecznie 12 osób i zdecydowana większość chwaliła grę. W Games Roomie znalazły się wszystkie, trzy dotychczasowo opublikowane, gry mojego autorstwa. Konkurencja i Pnącza były kilkakrotnie wypożyczane i zyskały dobre opinie. Przy okazji wywiadu telewizyjnego z jedną ze stacji CYFRY+, udało mi się zareklamować swoje gry ;). Organizowany już po raz czwarty przeze mnie turniej gry, autorstwa folko - Skoków Narciarskich, po raz kolejny okazał się hitem i zgromadził 16 osób. Powoli wpisuje się on na stałe w krajobraz toruńskich konwentów. Wracając zaś do kwestii moich gier, już pojutrze Targi SPIEL w Essen. Trzymajcie kciuki za Pnącza...

*Fotki autorstwa Borga, pochodzą z serwisu fandom.eu.
Fot. 1Na pierwszej z nich gram w Konkurencję z Szatim i jego kolegą podczas Coperniconu 2010
Fot. 2 Zwycięzca turnieju Pnącz, osoba która najbardziej pomaga mi we wszelkich inicjatywach związanych z Pnączami - Scorgon.

Podrzucone/wyszperane w sieci #9


Etykiety: ,

0

Planszówki from Mariusz Rosik on Vimeo.

W sieci pojawił się bardzo ciekawy dokument o grach planszowych. Szczerze polecam obejrzeć!

Recenzja gry Abalone (REBEL Times #36)


Etykiety:

0

W najnowszym, wrześniowym numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazała się moja recenzja gry Abalone. Zapraszam serdecznie do lektury.

Grzybobranie - 04.09.2010


Etykiety:

0

Superjedynki 2010: Hip Hop


Etykiety:

0

Wiecie co? Nie sądziłem, że te czasy wrócą. A wszystko wskazuje na to, że jest minimalna szansa. Taka tyci, tyci. Ale zawsze… Mowa tu o Superjedynkach rozdawanych w Opolu wczoraj. Po trzech latach padaki w końcu kategoria Hip-Hop to nie Jeden Osiem L czy Verba, a Eldo(!!!) i Tede. Gdy dodamy do tego Pjusa z 2cztery7 w kategorii debiut, to jest rzeźnia. Czekałem jak nie wiem i obejrzałem. No i troszkę się zawiodłem. Tede, jak to Tede. Burak jakich mało, choć trzeba przyznać, że ze swoją ekipą prezentował się kolorowo. W sam raz do TV. No i właśnie ten koloryt idący bardziej w stronę Verbów i innych Mezów aniżeli Molesty czy Grammatika zdecydował o przyznaniu nagrody właśnie Tedzikowi. Wcześniej powiedział on mądre słowa, coś w stylu, że: „nie ważne kto wygra, ważne, że dobry RAP wraca do mainstreamu”. Niestety potem potwierdzając jakoby stereotyp, że ludzie słuchający RAPu ledwo z dżungli wyszli (Kie GO! Who Ya? ;) – to taka drobna prywata, nie zwracajcie uwagi jeśli nie wiecie o co chodzi) wyśmiał jedną z osób związanych z festiwalem, która potraktowała ich „po macoszemu”. Nie zdziwię się jeśli faktycznie tak było, niemniej to że o tym powiedział raczej niczego dobrego nie przyniosło. Wieś i tyle. Żal mi trochę Eldo (w top 3 moich ulubionych PL raperów ;)), który wypadł bardzo skromnie, niestety za skromnie jak na splendor tego typu imprez. Mam wrażenie, że osoba nie siedząca w rapie od dłuższego czasu (przeciętny widz Opola), absolutnie nie ma szans docenić tego występu. Brak fajerwerków, świecidełek, biednie ubrany koleś z odstającymi uszami i papla w kółko. Tak podejrzewam ludzie to odebrali. Szkoda. Ja się jaram. Pjus natomiast nawet w mojej opinii to – niestety – nieporozumienie. Jak to napisał ktoś na forum rapowym SLG: „Pjus wyglądał jakby go od respiratora odcięli”. Nie był w stanie mówić, a co dopiero rapować. Niestety, wbrew tekstom na jego albumie, chyba choroba go przytłacza. To już nie ten sam Pjus. Wierzę, że z tego chłopak wyjdzie. Szkoda go.

Poniżej występ Eldo i Tedzika, oraz wyniki głosowania:


Lśnienie #3 tuż, tuż


Etykiety:

0

Wielkimi krokami zbliża się trzecie Lśnienie, a w nim mój tekścior o pewnej planszówce z mrocznym Draculą w tle. Szczerze polecam już teraz. Jak tylko się ukaże, dam znać. A tymczasem powyżej macie zdjęcie wyszperane z kanału facebookowego Lśnienia, przedstawia próbne wydruki nowego numeru.

Recenzja gry Czarne historie i recenzja mojej gry Mech Wars (Rebel Times #35)


Etykiety: ,

0

  • W najnowszym, kwietniowym numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazała się moja recenzja gry Czarne historie. Zapraszam serdecznie do lektury.
  • Ponadto, kolega z redakcji - Darcane, nie wiedząc, że Mech Wars to gra mojego autorstwa, popełnił jej recenzję. Najważniejszy ze współcznynników oceny w REBEL Times (Miodność) wyniósł przy okazji oceniania mojej gry 3/5, a więc nie jest źle. Darcane pisze: "Gdyby Mech Wars wydało jedno z zachodnich wydawnictw, byłaby to jedyna w swoim rodzaju, świetna gra".


Przyjezierzekon


Etykiety: ,

0

W poniedziałek, szczęśliwie (o ile nie nastąpi apokalipsa, będę zdrowy i nie wydarzą się różne inne, niechciane zjawiska) będę miał okazję znowu wyrwać się z Torunia. Można dyskutować czy trzeci wyjazd w wakacje to dużo czy mało, moim zdaniem w sam raz. Na tydzień wybieramy się z MossGrande i jego znajomymi do Przyjezierza, nad jezioro. Taki swoisty konwent w swoim gronie. Moss bierze GameCube’a i Playstation, ktoś tam zabiera laptopy, Moss ofiarnie dorzuca do tego matę DDR. Jakby tego było mało, ciągnie z sobą kilka całkiem miłych planszówek. Głupio by było, gdybym i ja się nie zaangażował, toteż również dorzucam się z grami (myślę, że nienajgorzej, widać to na grafice obok). Może w końcu uda się ogarnąć zasady i zagrać w upragnioną Cywilizację. Modlę się o dobrą pogodę, ale z prognoz widać, że różnie to może być. Przynajmniej w poniedziałek ma być parówa, toteż jak tylko koło południa zajedziemy, biegnę do jeziora jak bezdomny menel do jabcoka. Zapowiada się planszowo i growo. Może jakieś sporty uda się zaliczyć również… No i popływać w polskich sikach szumnie nazywanych jeziorami. To już ostatnia prosta przed poprawkami, które i tak nie za bardzo dają mi wiarę w cokolwiek. Człowiek do pewnego stopnia, wierzy, stara się, ma nadzieję, jednak w końcu cienka linia pęka, sprawiając, że wszystko jest obojętne. Staram się do tego nie dopuszczać. Wierzę, że wypocznę i wrócę naładowany pozytywną energią. Wierzę też, że Pnącza, które w tej chwili są dosyć daleko, zapracowują na siebie całym swoim mechanicznym sercem, tak jak i ja w nie wkładałem wiele pracy… i serca właśnie.
P.S. Zdjęcia pochodzą ze strony http://www.przyjezierze.pl/ , tam ich większa ilość, a także inne informacje na temat kurortu.

Takie tam boiskowe zabawy 10.08.2010


Etykiety: , , ,

0

Pnączowy Newsletter #2


Etykiety:

0

Z Pnączami dzieje się ostatnio bardzo dużo. Bardzo dużo dobrego. Powiedziałbym, może nawet, że więcej niż się spodziewacie. Tak zupełnie szczerze, jestem naprawdę mile zaskoczony w kwestii tego, z jak szerokim odzewem spotyka się moja gra, a to chyba nie koniec. Po kolei:
• Grubo ponad miesiąc temu ukazały się w pełni grywalne i ładne Pnącza Online na platformie Vassal. W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować za testowanie wersji online Mossowi, Gumie, Scorgonowi i Szatiemu. Wielkie dzięki! Naturalnie równie duże wyrazy szacunku dla Softbuga, który przygotował Pnącza Online. Wszystkich zainteresowanych internetowymi grami w Pnącza zapraszam tutaj po więcej szczegółów. Poniżej zaś przedstawiam prezentację wersji online w języku francuskim (może, ktoś rozumie o co chodzi i przetłumaczy? W każdym razie moje imię i nazwisko po francusku brzmi śmiesznie ;).



  • Pnącza odwiedziły kolejny konwent. Tym razem była to warszawska, Avangarda. Choć w oficjalnym programie nie zgłaszałem żadnych atrakcji związanych z Pnączami, to nieco mniej oficjalnie pokazywałem je w Games Roomie warszawiakom, gdzie gra spotkała się z nienajgorszym przyjęciem. Rośnie również liczba ocen na BGG (już 18 ocen i średnia niemal 7/10, czyli zdecydowanie najwyższa z publikowanych dotąd przeze mnie gier).


  • Za sprawą Midagi ukazała się genialna, anglojęzyczna recenzja Pnącz pełna zdjęć, wyważonych opinii i generalnie samego miodu. Jeśli choć trochę jesteś zainteresowany/a moją grą musisz ją przeczytać! Obok widzicie zdjęcie z owej recenzji. Czyż Pnącza nie wyglądają ślicznie? I uwaga, zagadka dla Was:
    Co jest nie tak na tym zdjęciu?

Moja relacja z Avangardy VI


Etykiety:

0

Avangarda – warszawski konwent – od dawna należała do ścisłej czołówki tego typu imprez (to już VI edycja!). Niestety należała ona również do ścisłej czołówki imprez, na których termin mi nie pasował (tak się przyjęło, że pierwsze dni lipca mam zawsze zarezerwowane dla rodziny). Szczęśliwie tym razem data zlotu zmieniła się na moją korzyść, a impreza zapowiedziana została na dni 22-25 lipca. Długo nie myśląc zadzwoniłem do znajomych osób i całkiem sporą ekipą wyruszyliśmy z toruńskiego dworca głównego w z góry upatrzonym kierunku.


"sprawdź to sam, zakochać się w nim łatwo
syreni gród, dla nas dużo więcej niż miasto”

Eldo „Miejski folklor”/ Zapiski 1001 Nocy

Ciąg dalszy tutaj.

Notka typu kibel


Etykiety: ,

2

Witam po urlopie drodzy moi czytelnicy (są tu jeszcze jacyś? : ). Wiem, wiem, wielu ma nadzieje, że JAskier w końcu napisze jakąś ciekawą notkę, taką nieco inną niż „mój pamiętniczku, dziś wstałem lewą nogą”, ale ni cholery nie jestem w stanie. Za dużo się dzieje, a to z kolei prowadzi do powstania, nie pierwszej i nie ostatniej, notki typu kibel. Tak więc polecimy zbiorczo. Wyjazd do Turcji, jak najbardziej udany i (o dziwo!) mocno planszówkowy. Szczególnie królowały Pędzące Żółwie, Keltis i lokalnie ubóstwiany Backgammon. W Turcji po staremu, to jest: meczety wyjące pięć razy dziennie, upał, cykady i generalny chill, co znakomicie potwierdzają koty na zdjęciu obok. Pomimo tego wszystkiego, cieszę się, że już jestem w Toruniu. Jakoś tak mam, że nie mogę tu nie być zbyt długo, źle mi wtedy. Dlatego w przeciwieństwie do wielu osób, nie mam podczas powrotu traumy i nie emanuję szczególnymi wyrazami żalu, ani stwierdzeniami „mogliśmy być tyle, a tyle dni dłużej”. Cieszę się, że wracam do swoich, do prawdziwego życia, a nie sztucznie wykreowanej rzeczywistości wakacyjnej.
Wysiadając z samolotu, czekałem na rześkie, polskie powietrze, po dwóch tygodniach patelni. Nie doczekałem się. Jak tam temperatura była iście saharyjska, to tu…? Kosmiczna? Megaupalna? Nienormalna w każdym razie. Nawet teraz, gdy piszę te słowa (a jest przed 23.00) tyłek klei mi się do fotela, jak świeża koszulka umazana nieopatrznie nutellą. Jakby tego było mało od jutra ryję na poprawkę ze statystyki, którą mam 21 lipca (chwała UMK za tak popieprzone terminy). Dziś miałem ostatni dzień względnego luzu, co zaowocowało wspólnymi testami tajnego projektu Mossa i mojego, którego zdjęcie widzicie u góry. Wbrew pozorom czasu mi wciąż brakuje. Tuż po poprawce, jedziemy silną ekipą na warszawską Avangardę. Liczę na dobrą zabawę. A po niej testy owej tajnej planszówki, granie, wyjazd do Przyjezierza. Oj będzie się działo.

Recenzja gry FITS (Rebel Times #33)


Etykiety:

0

W najnowszym, czerwcowym numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazała się moja recenzja gry FITS. Zapraszam serdecznie do lektury.

Nie ma lekko


Etykiety:

0

Ech studia zabrały mi wszystko. Absolutnie wszystko. Bynajmniej w ostatnim miesiącu, no troszkę więcej nawet, niż miesiącu. Chciałbym wierzyć, że to mi się opłaci, że kiedyś będę mógł powiedzieć – „Było warto!”. Tak więc co studia mi zabrały, ano jak piszę – dosłownie wszystko. Praktycznie cały maj i czerwiec niemal w ogóle nie grałem w planszówki. Znajomi najpewniej myślą, że mnie popierdoliło. Ile to już razy musiałem ostatnio mówić, że tu nie wyjdę, tam nie wyjdę, tego nie mogę… i ciul. Zamiast tego siedziałem nad Historią Socjologii – nie zdana, wrzesień, Makrosocjologią – nie zdana, wrzesień. Reszta mniej lub bardziej do przodu (poza nieszczęsnym licencjatem, z którym się nie wyrobię na 7 lipca), no i jeszcze pojutrze czeka mnie Statystyka (czyżby znowu wrzesień?). Przez naukę nie było też imprez, nie miałem nawet okazji napisać o stosunkowo znaczącym, w mojej „karierze” autora planszówkowego, wydarzeniu, to jest – premierze Pnączy Online. Jeszcze poświęcę temu osobny wpis. Odpadły z codziennych zajęć także deskorolka, koszykówka, no i – paradoksalnie – czytanie (w końcu naczytałem się sporo, ale raczej różnych pierdół, aniżeli dobrej prozy). Szczęśliwie wczoraj udało się pochlać i popalić to i owo, totalnie bez sensu, ale w dobrym gronie. Tego mi było trzeba. Bo choć dziś fizycznie jestem zmęczony, to psychicznie jakby odżyłem. Jeszcze ostatnie trzy dni. 1 egzamin i 1 praca do napisania. A później – mam nadzieję – planszówki, sport, muzyka, literatura, znajomi i wyjazdy. Naprawdę nie mam sił.
*Zdjęcie wykonane przeze mnie, całkiem niedaleko od mojego domu, z powodzi sprzed paru tygodni.

Podrzucone/wyszperane w sieci #8


Etykiety:

0


Recenzja gry Hawana (REBEL Times #32)


Etykiety:

0

W najnowszym, majowym numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazała się moja recenzja gry Hawana. Zapraszam serdecznie do lektury.

Powódź 2010 i Koralina


Etykiety: ,

3

Ano ludziska. Rozpierdol. Apokalipsa. 666. 44. 13. Cokolwiek. Jak żyję nie bałem się, że zaleje mi domostwo. Najpewniej dlatego, że wcześniej mieszkałem na tyle wysoko, że jedyne co mogło dosięgnąć okna mego pokoju, to sraka jakiegoś ptaka, a i to jedynie w wypadku, gdy ten miał jakieś szczególne zdolności snajperskie. Jednak Kaszczorek to nie Jakubskie. Z drugiej strony Wisła to też nie Śniardwy, aczkolwiek tu już tak pewnym bym nie był, w świetle wielkiego rozlewiska, jakie powstało gdzieś tam przed Płockiem, między jedną czy drugą wioską (sorry za taką nonszalancję, ale orłem z geografii nigdy nie byłem ;)). Wracając, zaś do sytuacji w Kaszczorku… Masakra. Autobus ma objazd przez lasy i puszcze, tak, że gdyby nie miał dachu to pasażerowie siedzieliby oblepieni kleszczami, jak chusteczka higieniczna babokami. Akcja ratunkowa była hardcorowa, niemniej na całe szczęście sytuacja zdaje się być ustabilizowana, a woda opada (choć jeszcze wczoraj była 500m od mojego domu!). Niemniej dzielne chłopaki z Kaszczorka dali radę. Szczególnie cenię sobie, zażartą walkę z żywiołem o ochronę jednego z dwóch barów ;), która to zakończona sukcesem, została należycie opita. Weekend zleciał mi właściwie na ciągłym kontrolowaniu poziomu matki Wisły. Pocykałem, bezczelnie nieco zdjęć przedstawiających cudze nieszczęście, ale mają one na celu zobrazowanie powagi sytuacji, niebawem pewno je wrzucę. Zmieniając zaś temat.. Obchody i ogólne ogarnianie sytuacji, w przerwach zeszło mi na grze „Koralina” na Nintendo DS. Pomimo tego, że zbiera ona mocno krytyczne recenzje, mnie się spodobała. Potrzebuję ostatnio mało ambitnej rozrywki, bo nieco wysiadam. Tak więc przedkładam deskorolkę, imprezę czy nieskomplikowaną fabularnie i strategicznie grę nad chociażby czytaniu książek (za co pluję sobie w twarz, ale najzwyczajniej nie mam czasu/ochoty aby się skupiać). Koralinę ukończyłem przed chwilą i całkiem dobrze się bawiłem. Polecam naturalnie – film Koralina i najpewniej powieść (która, jak znam styl Neila Gaimana z książki „Księga cmentarna” musi być genialna). Obok zaś macie trailer gry i okładkę. Do rychłego!


Pnącza Online! Już wkrótce…


Etykiety:

1

Wróciłem z Juwenaliów. Z jednej strony zdegustowany słabą pogodą, i nie pasującymi mi artystami. Z drugiej – zachwycony Juwenaliowym Planszowaniem, którego frekwencję szacuję na około 200 osób. Wróciłem do domu po trzech dniach imprez, mając problemy ze zogniskowaniem wzroku, z powodu zmęczenia i przepicia. Mimo tego usiadłem do komputera, uściślając zaś – do internetu. A tam kolejna niespodzianka związana z Pnączami. Dziwne, że gra która nie została komercyjnie wydana przynosi mi aż tyle radości. Ludzie pytają, chcą grać, ogólnie kręci się. Tym razem na BGG otrzymałem geekmaila od użytkownika „softbug”, rodem z Paryża. Wiadomość kompletnie mnie zaskoczyła. Otóż ów miły paryżanin zapytał mnie o pozwolenie dotyczące przygotowania wersji online Pnącz. Chodzi konkretnie o platformę http://www.vassalengine.org/community/index.php , za pomocą której to da się grać za znajomymi (i nie tylko) w rozmaite gry. Wkrótce mają tam zawitać Pnącza, a znajdą się pośród takich sław jak Age of Steam, Carcassonne, Dune czy kilkadziesiąt innych (pełna lista tu). Otrzymałem również pierwszy koncept art z prac nad modułem Pnącz, który widzicie obok. Nie mogę się doczekać, aż będę mógł pograć ze znajomymi, a także nieznajomymi z zagranicy w Pnącza, przez internet. Mam nadzieję, że już niedługo.

Rap na dziś #8


Etykiety:

3

PARIAS - Hip-Hop vs Peja

Osoby interesujące się RAPem (także polskim) z pewnością wiedzą nieco o szczególnie głośnym beefie ostatnich miesięcy, to jest potyczce Peji z Tede. Przyznam osobiście, iż jakkolwiek nie przepadam za obojgiem z tych panów, o tyle rapowo byłem skłonny przybić Peji piątkę, wypadł lepiej, jakieś tam argumenty wysunął, choć jakby nie patrzeć "Zielona Gate" była totalnie kretyńskim zajściem. I tak jak uznawałem Peję za zwycięzcę, tak teraz widzę jak (włączający się w beef zlepek dawnej Molesty i Grammatika - PARIAS) niszczy poczciwego Rysia. I pod względem flow i tekstu i klimatu. To są dla mnie ikony polskiego rapu, takiego rapu słuchałem, słucham i chcę słuchać. Miazga, szczególnie Włodek (rapuje jako drugi). Polecam.

Recenzja gry Zostań Menadżerem (REBEL Times #31)


Etykiety:

0


W najnowszym, kwietniowym numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazała się moja recenzja gry Wysokie Napięcie: Zostań Menadżerem. Zapraszam serdecznie do lektury.

Takie tam


Etykiety: , ,

3

Dłuższy (jak na mnie) czas się nie odzywałem. W gruncie rzeczy – jak to w życiu – dużo się dzieje. Ale nie do końca z tego powodu na złączach zapanowała cisza. Biję się w serce i kajam, najzwyczajniej złapało mnie lenistwo pospolite, będące efektem stukania w klawisze ku chwale toruńskiej socjologii i wytężonej pracy recenzenta planszówkowego (na dniach nowy REBEL Times z moim tekstem). Działo się ostatnio dużo i to nie tylko u mnie. Żeby daleko nie szukać zmarł prezydent Lech Kaczyński. Jaka moja opinia na ten temat? Ano, dosyć oczywista. Jasne, że mi przykro i to podwójnie, bo przecież sam na Niego głosowałem. Tragedia straszliwa, niemniej sądzę, iż godnie przez nas – Polaków – uczczona (wystawny pogrzeb, głosy chwalące prezydenta zewsząd, nawet pomimo wcześniejszych zwad). Jako, że jestem już nieco zmęczony tygodniową żałobą (w związku, z którą nie odbył się koncert Pezeta, na którym bardzo chciałem się zjawić), odbiję w stronę nieco bardziej pozytywnych tematów. Już w piątek Połowinki. Z jednej strony, połowa drogi ku upragnionemu Licencjatowi, z drugiej jedne, wielkie uświadomienie sobie jak bardzo trudno będzie zaliczyć ten rok. Zbliżają się absolutnie najtrudniejsze egzaminy mojego życia (Statystyka i Historia Socjologii). Jestem absolutnie przerażony, choć powiedziałem sobie już, że nawet jeśli będę miał poprawiać z pięć razy, to to uczynię. Dooobra, bo zaczynam głupoty pisać ;). Pewno to i tak nikogo nie interesuje. Z rzeczy dalszych, ostatnio powróciła mi niemiłosierna zajawka na deskę. Miniony weekend spędziłem niemal cały na toruńskim (wbrew początkowej mojej opinii – ŚWIETNYM!) skateparku. I choć ekipa nie ta sama (Wałcz w LBN, Miłek nie wiedzieć czemu w domu), to czuję to co kiedyś. To, co czułem lecąc sobie na zdjęciu obok. To dobrze, że to czuję. Zajebiście dobrze.

Podrzucone/wyszperane w sieci #7


Etykiety:

0


Guma wstawił, to ja też. A co. Ekipa TDF na Pyrkonie 2010. Konkretnie to: ja w cylindrze, tudzież Niuerze i Guma we włosach indiańskich. Ogólnie to poza tym, że się przeziębiłem to dzieje się. I w kwestii TDF i wogóle. Wkrótce wysyłam paczkę do Saragossy i to wcale nie dlatego, że mam wujka w Hiszpanii. Ale póki co, sza. Wkrótce info. Piona.

Pnączowy newsletter i mój debiut w REBEL Times


Etykiety: ,

1

  • Ukazała się trzecia recenzja mojej najnowszej gry pt. "Pnącza". Gra została stosunkowo pozytywnie odebrana, a recenzent - Sting, przyznał jej notę 3/5, argumentując: Prosta i szybka gra interakcyjna, nic dodać, nic ująć. Zachęcam do przecztania całej recenzji gry na łamach trzydziestego numeru magazynu REBEL Times (W tym numerze również mój debiut w redakcji owego magazynu, zapraszam do lektury mojej recenzji gry "Mali Powstańcy").
  • Minął również koleny Pyrkon, jubileuszowy (bo dziesiąty), na którym to, po raz kolejny, miałem okazję zawitać. Co więcej w programie pojawiła się oficjalna prezentacja Pnącz. Pomimo niewilkiej ilości osób w niej uczestniczących (kiepska godzina poranna prezentacji), odbiór gry był bardzo pozytywny, co skłania mnie do dalszego promowania tytułu i ew. dalszych poszukiwań komercyjnego wydawcy.
  • Pnącza w ostatnich dniach zostały także dodane, przez jednego z brytyjczyków ciepło wypowiadającego się o moim tytule, do listy gier "zasługujących" na wydanie (Print And Play (PnP) Games That Deserve To Be Published). Ben Bateson napisał nawet: This one has some excellent presentation and a pretty flawless mechanic. I could see it going in a Kosmos little box, easy-peasy! Miło by było gdyby te słowa okazały się prorocze ;).

Chce ktoś z was kurę?


Etykiety: , ,

0

Weekend minął naprawdę zacnie. Mój dylemat być albo nie być (w Toruniu przez weekend), rozwiązałem stawiając na „być”. Nie pojechałem z rodzinką do Warszawy, wybierając Planszowanie i koncert Zeusa w Toruniu. Na Planszowaniu udało się rozdziewiczyć Eufrat i Tygrys, a partia była bardzo przyjemna. Potwierdziła się teza, że Knizia raczej nie zawodzi. Po Planszowaniu szybkie piwo i takie tam z Gilem u wujasa i ruszyliśmy do NRD. Koncert okazał się całkiem fajny, choć kilkakrotnie wysiadł sound system sprawiając, że obecni pogrążyli się w ciemności. Poznałem kilka osób, porozmawialiśmy o scenie toruńskiej, o tym dlaczego PTP się nie słucha, a dlaczego Małpy – przeciwnie. O tym, że Rysiu Pe – nie, a Eldo – zdecydowanie tak, i paru innych gorących dla wszystkich słuchaczy polskiego rapu kwestiach. Udało mi się przez chwilę pogadać z gwiazdą wieczoru, i teraz za mną, na szafie, wisi plakat z podpisem Zeusa. Fajno. Aaa, właśnie. W piątek nagrałem też kolejny kawałek o tytule „Zdrowie”. Najpewniej Ci co mieli przesłuchać, już to zrobili, ale jeśli ktoś jest chętny, to niech da znać. Ogółem, bardzo pozytywny weekend, ale pewno zastanawia Was o co chodzi z tytułem notki. Już przechodzę do meritum. Rodzinka wróciła wczoraj przed kolacją. Bawiłem się z Julą, aż tu nagle wchodzi mama i mówi: „Chce ktoś z Was kurę?”, wyjmując… kurę zza pazuchy. Szczęki nam opadły i wybuchneliśmy śmiechem. Co prawda była to tylko zwykła ozdoba na Wielkanoc, ale wyszło to przekomicznie. Ni z gruchy, ni z Pietruchy mama wyskoczyła z kurą. Ale jedno ta kura mi uświadomiła. Właśnie ta jedna kura wiosnę czyni. Mama zaczyna stroić dom do Świąt, a i za oknem jakoś raźniej. Nawiązując do tytułu notki: „Po takiej zimie chyba każdy z nas chce taką kurę, kurę zwiastującą wiosnę!”.

Eldo, 03.03.10, Klub "Bunkier"


Etykiety:

0

Szósty marca był dniem wielkim, nie tylko ze względu na wyczekiwany baaardzo koncert Eldo w Toruniu, ale również BallCon II, o którym jeszcze najpewniej napiszę parę słów przy najbliższej okazji. Po raz kolejny dobry rapowy koncert miał być zorganizowany w klubie Bunkier i tam też mniej-więcej około 20.00 zjawiliśmy się z Wałczem, nie chcąc też przegapić jednego z zespołów grających jako suport, mianowicie duetu - Mono/Poka (polecam, www.monopoka.pl – tam ściągniecie ich płyty). Ludzi stawiło się w pip. Śmieliśmy się, że w razie pożaru to by tam istne Auschwitz było. Masakra. Podejrzewam, że grubo został przekroczony limit osób jakie regulaminowo mogą tam zostać wpuszczone na tego typu imprezie. W gruncie rzeczy to nic dziwnego, bo gwiazda wieczoru też nie byle jaka. Staliśmy przy barze (jedyne miejsce, gdzie dało się jako tako machnąć ręką żeby kogoś nie zahaczyć), sączyłem sobie piwko, podekscytowany atmosferą pełną napięcia, jaką dało się wyczuć w powietrzu, a wszystko to w rytmach głównie klasycznego rapu amerykańskiego, serwowanego przez DJa. Bunkier nie ma szatni (swoją drogą kicha straszna) toteż staliśmy w kurtkach, mokrzy jak świnie, z uwagi na duchotę spowodowaną ilością zgromadzonych ludzi (około 300 osób). Całość się przeciągała i zamiast o 20.00 pierwszy z suportów ruszył o 22.00. Był to duet Dondi/Ammon. Absolutnie mnie nie przekonali i praktycznie nie ruszaliśmy się od baru, również publiczność nie szalała specjalnie, po paru kawałkach zaczął się wreszcie konkret. Na scenę weszli Mono i Poka (z Poką zresztą rozmawiałem przed koncertem, jako że się znamy, więc o opóźnieniu szczęśliwie zostałem poinformowany wcześniej). Chłopaki dali radę, aczkolwiek z Wałczem mieliśmy podobną uwagę, że gitary nie do końca im pasują (na stałe koncertują z dwoma gitarzystami). Ja na przykład w rapie lubię klasyczne brzmienie, które mocno zaburzają mi gitary grające stale w tle. Jedna solówka – ok., świetnie, cały koncert – już niekoniecznie. Nie zmienia to faktu, że energia była, oj była. Publicznośc również zaczęła się bawić, a i my w końcu odbiliśmy od baru o parę kroków (więcej nie dało rady). Później – niespodziewanie – zagrała Hifi Banda. Podobało mi się na tyle że właśnie zabieram się za przesłuchanie ich nowej płyty, której singiel całkiem mi się podoba (słuchałem go już przed koncertem) i który to zagrany został na samym początku ich występu. Po paru kawałkach na scenę trafił Eldo i zaczęła się rzeź. Po tym koncercie potwierdziłem swoje zdanie, iż Eldo jest naprawdę łebskim gościem i nie ma co słuchać komentarzy, że na siłę udaje inteligenta. On po prostu jest świetnym człowiekiem, nie gwiazdorzy, jest naturalny. Poszło sporo numerów z płyt Grammatika, ze dwa z Eternii, ze dwa z nowej płyty, ze dwa z Dioxem, który wspomagał Eldo rapując, parę kawałków nie kojarzyłem wcale. Tak czy siak było cudnie, a w domu zlądowałem późno i całkiem wstawiony, przez co wysłałem Ani głupiego smsa ;). Ech, to tylko świadczy o tym jak zajebiście było : ). Zdecydowana czołówka koncertów na jakich byłem. Tylko szkoda, że odbywają się one w tak nieprzystosowanej lokacji jaką jest Bunkier. Nawet Eldo śmiał się z braku klimatyzacji. Niemniej ani duchota, ani zbyt dużo ludzi, ani brak szatni nie zepsuły ogólnego, zajebistego wrażenia.
*Poniżej zapis fragmentu koncertu z Eldo w roli głównej i singiel HiFi Bandy, który między innymi zagrali.

Kaszel


Etykiety:

3

JEBUUUT! Cóż to za hałas? Wybuch z armaty, trzask zawalającego się budynku, tudzież wiatry po za dużej ilości wchłoniętej czerwonej kapusty, którą nota bene miałem wczoraj jako dodatek do obiadu? Nic z tych rzeczy. To mój kaszel. Pierdolony, dudniący jak zraniony smok, najzwyklejszy kaszel. Najzwyklejszy? A gówno prawda, nic w nim nie jest zwykłego. Częstotliwość co dwie minuty. Początkowo zaczynam czuć się jak rybka na słonecznym brzegu, wytrzymuję sekundę i… Pierdut!!! Z mocą taką jakbym chciał usunąć aliena z organizmu. Dziś nieprzespałem nocy, chodzę jak widmo. Za niecałe dwie godziny angielski, czuję że będę w centrum uwagi. I tak jak czasami chcę być w centrum uwagi, tak tym razem nie bardzo. Jak zainfekowany okaz w zoo będę tubalnie napieprzał zaburzając błogą ciszę i przewijającą się gdzieś w tle mantrę prowadzącej zajęcia. A wieczorem błoga nebulizacja*, która prawdopodobnie po jednej, maksymalnie dwóch sesjach znów przywróci mnie to życia. A na to właśnie czekam. Bo BallCon i koncert Eldo zbliżają się. Oby mi przeszło. Bo rybki na konwenty nie chodzą (płyną?), na koncerty tym bardziej…
*Poniżej słów parę o nebulizacji. Niemal identyczny sprzęt mam w domu

Pnącza napierają


Etykiety:

1

Oto komentarz zamieszczony przez jednego z amerykańskich użytkowników serwisu BGG. Komentarz dotyczy mojej gry pt. "Pnącza":

Yup...this works. My decision to spend a bit of time mounting up the board properly was rewarded in this case. Half race game, half tile-laying, Creepers' real charm comes from the bonus spaces, familiar theme and interesting tile pick-up mechanic.

Warto też dodać, że ostatnio pojawiło się parę ocen 7/10 m.in od innych amerykanów, a także Belga. Niezmiernie mi miło. Szczytem szczęścia byłoby zobaczenie komercyjnego egzemplarza mojej gry. Byłem bliski sfinalizowania rozmów z jednym z dużych, polskich wydawnictw, ale z uwagi na politykę wydawniczą przyjmowaną na najbliższy rok (która została obrana po targach w Norymberdze) sprawa nie doczekała szczęliwego końca. Na pocieszenie mogę zaprosić na pierwszy turniej Pnącz, który odbędzie się 6 marca na Ballconie.

Się odechciewa


Etykiety: ,

0

Czasem łapię się na tym, że krytykuję wszystko i wszystkich. Nie zauważam zupełnie tego, że może to nie wszyscy naokoło są źli, a właśnie ja powinienem stanąć, pieprznąć się gumowym młotkiem – zupełnie jak w kreskówkach. Albo nawet nie gumowym, tylko takim konkretnym, drewnianym. Szybki –jebut-, chwila refleksji, rozmowy z samym sobą – stary, zjebałeś to i owo, jesteś kretynem, zmień się. Ciężko mi to przychodzi, oj czasem ciężko. Jednak zdarzają się również momenty, kiedy wiem, gdzieś wewnątrz czuję, że zrobiłem wszystko jak należy, jak trzeba było. Po A, nastąpiło B, a nie X. Efektem winno być C, a tu zamiast C ciul. Kupa, gówno, fail. Tak właśnie jest z egzaminem z Metod i Technik Badań Socjologicznych. Nauczony, jak przykładny student poszedłem na zerówkę. Byłem przekonany, że zdam, dałbym sobie rękę uciąć. Podobnie było z pierwszym terminem. Jak pewno się domyślacie chodziłbym dziś, jak pieprzony, bezręki Zombie. Czemu nie zdałem? Cholera wie. Nie jestem piękną laską (a i do przystojnego mężczyzny mi daleko), co więcej mój charakter pisma pozostawia wiele do życzenia. Może to miało jakiś wpływ na moją ocenę? Chciałbym wierzyć, że nie. Trochę inaczej było z Socjologią Ubóstwa. Tu, kajam się – nie nauczyłem się jak należy. Byłem przekonany, że poprawię. Gorzej, że informacja o tym, że nie można poprawiać, z uwagi na jakieś chore zapisy uczelni, spadła na mnie jak gówno gołębia na Szerokiej, tudzież jak grom z jasnego nieba. Jasno wynika z tego niefajność sytuacji. Warunek już jest, z MITów też straciłem wiarę. Jak dotąd nie wiedziałem, że będąc nauczonym i chcąc baaardzo zdać, można oblewać podejście za podejściem. Studia weryfikują podejście do życia. Uczą kombinowania i cwaniactwa, a chyba nie o to chodzi. Szkoda, że nie umiem i nie chcę ściągać na egzaminach. Gdybym posiadał tę umiejętność, łatwiej byłoby trafić do elit tego kraju. Bo jak ktoś ostatnio powiedział: „Na studiach trzeba umieć szybko obsługiwać telefon komórkowy”.

TDF 2009 – kurz i emocje dawno opadły i...


Etykiety:

0

Minął poprzedni TDF i to wcale dawno temu, dwa miesiące już będzie. Każdy kto się zjawił, wie jak było. Nie jestem do końca dumny z siebie jako organizatora. Głównie chodzi mi tu o nadspodziewanie małą frekwencję. Nie było to to czego oczekiwaliśmy, oj nie było. Powiem tak – bezpośrednio po imprezie, zorany jak dzika świnia, jak pogryziony, przełknięty i wyrzygany cheesbuger, na słowo „konwent” dostawałem drgawek. Nigdy więcej orgowania, nigdy w życiu. Pół roku ciężkiej pracy, nie – zapierdol, to bardziej adekwatne słowo. I co z tego? Ano, gówno. Takie brązowe i śmierdzące. Ludzie niezadowoleni, organizatorzy chyba jeszcze bardziej. Dlaczego w Czerniewicach, dlaczego na takim zadupiu? No cóż, powiem tak. Bardzo bym chciał kiedyś zrobić konwent w Sheratonie. Pachnące wykładziny, przepych. Blichtr. Ale podobnie jak w przypadku Sheratonu, tak i w przypadku Czerniewic chodzi o pieniądze. Poza tym ludzie marudzili „Czemu Grudzień?!”. „Przecież to zimno, ciemno i śnieżnie” – argumentowali. W sumie, trudno się nie zgodzić. Może i coś w tym jest…
Minęły dwa miesiące, dwa miesiące refleksji, organizatorskiego wypoczywania, takiego back to reality. Organizatorskiego raju, polegającego na braku obowiązków. I... cholera… Najwidoczniej niespieszno mi do raju. Pomyślałem, że fandom toruński, potrzebuje konwentu. Nie mamy warunków by był to Pyrkon czy inny Polcon. Konwent taki, że… ja pierdolę – jakby to Kapitan Bomba powiedział, ale uważam że należy nam się solidny konwent, a nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale istniała spora szansa na to, że takiego konwentu by zabrakło. Piernicon miał ostatnio edycję pożegnalną, również Zahconu nie będzie.
Tak więc cała nadzieja w naszych TDFach, chcemy się poprawić. Zamienić wadę zimnego grudnia, na zaletę początku października. Jest szansa wstrzelić się w niezłą pogodę, a przynajmniej nie powinno być tragicznie zimno. Szykujemy nowe atrakcje, salę japońską, nowych, pełnych zapału organizatorów, tej samej nowoczesnej lokacji, umieszczonej nadal w Czerniewicach, ale jeśli aura dopisze, może to się okazać sporą zaletą. Mam nadzieję, że będziecie tam z nami. Mimo wszystko. Ku chwale naszego fandomu. Nie dajmy zginąć toruńskiej fantastyce. Już wkrótce ruszymy z pracami (www.tdf.irpg.pl wkrótce). A tymczasem dajcie nam jeszcze trochę pobyć w organizatorskim raju.


Foty pochodzą z arcyfajnej relacji z TDF 2009 serwisu Paradoks.

Podrzucone/wyszperane w sieci #6


Etykiety:

0

No i niestety, wykrakałem. Oblewam egzamin za egzaminem, kiepsko to wygląda. Jutro egzaminy z Metod i technik badań socjologicznych. Oby karta się odwróciła. Póki co niestety, wygląda to tak jak na genialnym demotywatorze poniżej.

Powstańcy w Rebelu, Claustrophobia w Lśnieniu, Planszówki w Nintendo DS, a gra we łbie :)


Etykiety: ,

0

Jak zwykle czas na chorowanie wybrałem genialny. Egzaminy walą się prosto na pysk, jak lawina (skoro już o pysku mowa, to mam silne postanowienie pojawić się na koncercie Pyskatego – plakat widzicie po prawej). Na razie sesja idzie podejrzanie dobrze, oby jutro moneta się nie odwróciła. No i właśnie po części o planach ma być ten wpis, w gruncie rzeczy to głównie o planach, tyle że nie związanych z zarywaniem lasek (LOL), uczeniem się czy innymi takimi, a… - no, o czym? Jasne, że o planach planszówkowych. Po pierwsze primo, jak wytrawny czytelnik mojego BLIPa ;) mógł zauważyć, piszę recenzję Małych Powstańców dla magazynu stojącego pod pieczą sklepu Rebel – REBEL TIMES. Dostałem propozycję wstąpienia do redakcji od samego red. nacz. Stinga, a że warunki współpracy wydały mi się stosunkowo korzystne, zdecydowałem się na nią przystać. Jak to u mnie bywał walnąłem gafę na sam początek, bo nie wyrobiłem się na deadline. Recenzja Powstańców, miała już śmigać w numerze na Luty, ale zamiast śmigającej recenzji, śmignęła mnie sesja i przetoczyła się przez minione dwa tygodnie jak Niemcy przez Polskę. Do tego stopnia, że nie dość, że się pochorowałem, to jeszcze w ubiegłym tygodniu nie stawiłem się na Planszowanie. Hańba. A plany się piętrzą i nie wiem czy to dobrze czy źle. Wczoraj przyszła do mnie użyczona, gorąca nowość – gra gatunku survival-horror o tytule Claustrophobia. Jak pewno się domyślacie muszę ją zrecenzować, tym razem dla Lśnienia do mojego kącika gier bez prądu. W ogóle ostatnio recenzencko działam na trzy fronty, ciekawe jak długo tak pociągnę. Z drugiej strony nie chcę rezygnować ani z Tawerny, ani z Rebela, a z Lśnienia tym bardziej. No, ale jedźmy z planami dalszymi. Jest silne postanowienie aby napisać obszerny i naprawdę solidny artykuł o grach planszowych na handhelda –Nintendo DS. Myślę, że o ile uda nam (ów artykuł we współpracy z MossGrande i Avantarem) się opisać to jak należy to będzie naprawdę kawał dobrego materiału. No i na koniec newsy najgorętsze. Albo nie, tylko jeden. Muszę stopniować ciekawe informacje co by nie było zbyt ciekawie, a więc dziś tylko jeden news. Mianowicie dostałem zlecenie na grę planszową na podstawie książki. Bardzo mi miło. Póki co nie mogę zdradzić zbyt wiele szczegółów poza tym, że mam na nią czas mniej-więcej do wakacji i że zdecydowałem się dobrać współautora bo to naprawdę poważny projekt. Owym współautorem został MossGrande. W najbardziej pomyślnym wariancie od tego weekendu ruszamy z pierwszym ścieraniem się pomysłów mechanicznych. O ile zdrowie pozwoli…
*Zdjęcia pochądzą z serwisu BoardGameGeek. Pierwsze przedstawia pionki z gry "Mali Powstańcy", drugie natomiast - figurki z gry "Claustrophobia".

"Wesołość"


Etykiety:

1

Dobrze jest popisać. Popisać coś innego niż pieprzone prace na uczelnie, które w gruncie rzeczy są popisem umiejętności wyginania zdań do niemożebnie przytłaczającej długości. Takie pieprzenie dla pieprzenia, byle ładnie brzmiało, miało dużo przypisów do mniej lub bardziej uczonych głów (z naciskiem na bardziej). Przydatne są również jakieś mega głupie, i - zapomniane nawet przez najstarszych gurali - słowa, bo to taki lans napisać termin „siermiężny”, „penalizacja” czy „egzemplifikacja”. Parę takich słów i od razu wykładowca, tudzież ćwiczeniowiec widzi, że ma do czynienia z człowiekiem na poziomie. To że przeciętny student w życiu codziennym zamiast mówić o penalizacji, powie raczej że ktoś kogoś za coś zapierdolił, nie ma tu znaczenia. Może nieco koloryzuję i przedstawiam studentów jako pół głupich (broń Boże nie o to mi chodzi, raczej chcę wskazać na pewien stopień „luźności” jakim się charakteryzują) ale to tylko obrazuje sztuczność nadmuchanych frazesów, które są tak na miejscu w języku naukowym. W ogóle jestem na drugim roku (dla jednych to pro, dla innych ledwie świeżak) i nadal nie mogę się nadziwić jak to wszystko na uczelni trzyma się w kupie. Ten jeden wielki bajzel, o często chorych restrykcjach i wytycznych. Ale jak to ktoś z moich znajomych ostatnio ocenił – jest wesoło. Cóż, czasem po prostu nie takiej wesołości oczekuję…, męczy mnie ona po prostu.

Rap na dziś #7


Etykiety:

0

Dziś kawałek, który w mojej opinii ma genialny refren. Jak wsłuchuję się w te instrumenty i głos Ramony to kojarzą mi sie dawne czasy, które już nie wrócą. Wakacje, które przeminęły, różne okresy mojego życia i tak dalej. Nostalgicznie bardzo, i fajnie.

Podrzucone/wyszperane w sieci #5


Etykiety:

0

Gdyby ten cykl notek nie miał stałej nazwy, to nazwałbym niniejszą notkę w stylu "Nowy Łukasz i seks". I bynajmniej Łukasz nie ma tuz seksem nic wspólnego, w dodatku nie chodzi tu o to, iż jest jakiś nowy Łukasz, a nadchodzi nowa książka - mojego ulubionego polskiego autora - Łukasza Orbitowskiego, o tytule "Nadchodzi" właśnie. Bez zbędnego pieprzenia polecam dwa filmiki. Pierwszy, to kontrowersyjna i w moim odczuciu przezabawna kampania dotycząca bezpiecznego seksu. Drugi filmik to trailer "Nadchodzi". Miłego oglądania.
Zapowiedź "Nadchodzi":

Recenzja gry "Trener w Amoku"


Etykiety:

0

Dziś przedstawię wam zwariowaną grę o piłce nożnej. Myślicie sobie pewno – Futbol Ligretto, szalona karcianka wypuszczona na rynek nie tak dawno temu przez wydawnictwo Egmont. A właśnie, że nie, bo mam zamiar napisać o grze planszowej Trener w amoku, autorstwa Waltera Oberta, wydanej przez firmę Granna.
Dalszy ciąg recenzji w Tawernie RPG.

Pnącza w Secret Santa PnP 2009!!!


Etykiety:

1

Niedawno zakończona została akcja "Secret Santa PnP" największego i najlepszego serwisu o planszówkach na świecie - BoardGameGeek. Polega ona na tym, że każdy z uczestników (w minionej edycji było ich 44) wciela się w "Tajemniczego Mikołaja" i obdarowuje inną osobę pięknie wykonanym egzemplarzem darmowej gry. Z dumą donoszę, iż jeden z amerykańskich uczestników (o ksywce manmythmusic) został obdarowany... Pnączami! Prezent bardzo przypadł mu do gustu i przetestował go w prowadzonym przez siebie "Klubie Gier Strategicznych". Przyznam, że bardzo miło zrobiło mi się na sercu po przeczytaniu opinii, którą wklejam poniżej: "Creepers was a big hit with the group". Obok widzicie także zdjęcie egzemplarza Pnącz, jakim ów użytkownik został obdarowany, chyba nie muszę nic pisać na temat jego jakości. Nie mogę się napatrzeć...

Palec


Etykiety:

0

Z dumą donoszę (zresztą BLIPowałem już o tym), iż udało mi się wygrać konkurs na opowiadanie serwisu bestiariusz.pl. Jako, że w regulaminie nie wyczytałem żadnych zakazów co do publikacji opowiadań konkursowych, ani nie przypominam sobie również żebym podpisywał jakieś tajne dokumenty krwią, wobec czego zamieszczam mój tekst poniżej. Taki strasznie krótki szorcik, w mojej opinii nienajwyższej jakości, ale na tak durne hasła z jakimi miał być powiązany, arcydzieła stworzyć się nie dało. Mam nadzieję, że wkrótce zaserwuję Wam coś naprawdę dobrego.

Palec
W starym klasztorze, ulokowanym pośród klifów szeptów od dawna nie widziano takiego ruchu. Zważywszy na to, że jeszcze sporo czasu pozostawało do dni modłów, kiedy to wszyscy kapłani zbierali się do gorliwego czczenia Jedynego, wspólnej medytacji i rozważań, zaistniała sytuacja wydawała się co najmniej dziwna. Po co tu, na tej zapomnianej przez boga i ludzi ziemi taki rwetes?
Od dawna klasztor pod wezwaniem wielkiego młota przypominał bardziej siedzibę jakiegoś napalonego zielarza, tudzież ogrodnika. Mocno rozbudowane ogrody, z pewnością mogły uchodzić za ozdobę tego miejsca. Traf chciał, że ostatnio konieczność, kazała całkowicie zweryfikować jego idylliczny nastrój. Wszystko to rozpoczął konflikt z kapitułą magów...
Kłótnia wyższych władz kościelnych z magami doprowadziła do roszczeń tych drugich co do relikwii kościelnej – Palca Wielkiego Mnicha. Najwyższe władze kościelne zdecydowały o ukryciu relikwii właśnie pośród klifów szeptów, pod osłoną skomplikowanej sieci piwnic i lochów. Żywiono nadzieję, że tutaj potężny mag Jedius nie będzie szukał pożądanego przedmiotu. No bo czemu miałoby być inaczej? W końcu mało kto w ogóle pamiętał o tym miejscu.
Mimo tego najwyżsi kapłani zdecydowali o postawieniu licznych straży w klasztorze. Wszelka aktywność miała być w miarę możliwości kamuflowana, jednak mieszkańcy okolicznych wiosek od razu poznali się na całej akcji. Spokojna – na co dzień – okolica wydawała się być wyjątkowo ożywiona.
Miano nadzieję, że Jedius nie dowie się o kryjówce zbyt szybko, a z czasem gniew na wyższych kapłanów minie mu zupełnie, tak jak czas na tarczy starego zegara świętego Młotodzierżcy.
Dni mijały, a klasztor – zarządzany przez kapłana Mefiusza – stał, jak przed laty, nie niepokojony przez cokolwiek straszniejszego, od spadającego z niebios gołębiego łajna.
Był wieczór, a słońce pięknie świeciło czerwienią. Mefiusz czytał księgę świętą, a rozmyślania przerwał mu jeden ze strażników, który wbiegł do komnaty zaaferowany.
- Kapłanie Mefiuszu, jakaś postać zmierza ku klasztorowi. Wędrowiec ma wielki szary kapelusz, a w ręce dzierży drewniany kij, wyższy od niego samego. Bardzo przypomina maga – wysapał strażnik.
- Na Jedynego… - w głosie Mefiusza dało się wyczuć trwogę. – Natychmiast postawić wszystkich na nogi, nie czynić przy tym zbytniego hałasu.
Jedius szedł spokojnie w stronę klasztoru, gdy był oddalony od wejścia o kilkadziesiąt kroków, krzyknął:
- Wiem, że tam jesteście, i że ukrywacie Palec. Oddajcie go po dobroci, a obejdzie się bez rozlewu krwi.
Mefiusz wiedział, że nadeszło najgorsze. Jedyne co mógł zrobić, to jako najwyższy kapłan posłać ludzi do walki, a samemu uciec podziemiami z relikwią. Miał obawy czy podejmować tę decyzję. W końcu miał posłać tych ludzi na pewną śmierć. Niemniej nie miał wyboru, relikwia musiała pozostać w rękach władz kościelnych. Wydał rozkaz, a chwilę po nim rozpętało się piekło.
Jedius walczył jak oszalały, a z końca jego kija wylatywały co raz to wymyślniejsze pociski, kapłani i strażnicy klasztoru padali martwi, jeden po drugim, jak ranione przez myśliwego zwierzęta. Bo to właśnie potężny Jedius był tu myśliwym, a kapłani zwierzyną.
Mefiusz gnał podziemiami, z relikwią ukrytą pod habitem błagając Jedynego o to, by zrozumiał, że posłał swoich ludzi na pewną śmierć w Jego imieniu. O jednej rzeczy niestety nie mógł wiedzieć. Poświęcił ludzi dla marnego falsyfikatu, nic nie znaczącej podróbki. Właściwy Palec Wielkiego Mnicha, leżał w katedrze Jedynego na południu kraju, zabezpieczony przez radę najwyższych kapłanów. Klasztor Mefiusza był tylko wabikiem…
*Obraz do niniejszego wpisu pochodziz tej strony.

Freestyle Sylwester 09/10, czyli tak sie bawi ekipa Pierniconu i Toruńskich Dni Fantastyki :)


Etykiety:

5

Miniony Sylwester został zaaranżowany bardzo spontanicznie. Dzień wcześniej dostałem telefon od Seby, że robi domówkę i czy nie jestem chętny wpaść? W gruncie rzeczy stwierdziłem, że to świetna opcja. Spytałem jeszcze tylko czy mogę ze sobą kogoś zabrać? Nie było z tym większych problemów, więc zawinąłem z sobą Gumę i Michała, po drodze dokoptował się Gil, za to zrezygnował Michał... Dlaczego? Nie wiem... może swędział go nos, albo rzęsy? Heh, taki żarcik ;). Szkoda, że Michała nie było... No, ale nic to wróćmy do relacji. Po szybkich frytach w kebabowni na Szewskiej (nie jadłem kolacji) ruszyliśmy w stronę "Destination place", czyli ulicy Mickiewicza. Zgubiliśmy się w okolicy psychiatryka, ale pomógł nam szybciutko... nie, nie pan doktor, a Seba. Weszliśmy wysoooko w górę do mieszkanka. A tam czekała już na nas cała ekipa. Ładne parę osób. Rozmawialiśmy wesoło, piliśmy, paliliśmy i to samo w kolejności odwrotnej, od środka i we wszystkich możliwych kombinacjach. Gdy humory zaczęły już dopisywać zdaje się, że ja zaproponowałem byśmy urządzili sobie wieczorek fristajlowy. Chyba tylko poziom alkoholu spowodował, że wśród ekipy, która prawie nie słucha rapu wszyscy entuzjastycznie się do tego odnieśli. Seba wyjął mikrofony, przyciemniliśmy światło i zaczęła się jazda, głównie pod bity kalibra. Na majkach bawiliśmy się głównie w trójkę - Seba (pierwsze foto), Jarek (aka szalony kaliber style, drugie foto) i ja, czasem dołączała Magda (trzecie foto). Od dawna chciałem pofreestylować, ale nie było chętnych, strasznie na to czekałem i udało się w sylwestra. Kompletnie wcześniej się tego nie spodziewałem. Co więcej ekipa naprawdę dawała radę. Guma wypił domowej roboty wódkę (60% alko :))) i dosyć szybko zaliczył stan bliski zgonu. Walił C-walki i wogóle. Poza tym napisałbym coś jeszcze, ale mi zabronił więc nie napiszę. Musicie jednak wiedzieć, że na pewno się byście po nim tego nie spodziewali :). O północy wyszliśmy przed hacjendę :P, w stanie upojenia przytuliłem chyba z pół bydgoskiego płci przeciwnej, Guma się wypieprzył, śpiewaliśmy przyśpiewki chyba z 10 klubów i inne JP na 100%. Słowem żenująco i meega, meeega fajnie. Potem dalszy ciąg fristajl battle'a już tylko w duelu z Sebą bo reszta powoli wymiękała. A dalej sen z Anią... Oj było przyjemnie, tego potrzebowałem po półrocznej przerwie od czasu gdy byłem z Natalią (pozdrowienia, jeśli to czytasz!). A rano dziewczyny chciały oglądać "Kubuś Puchatek i Hefalumpy", jako że nie byliśmy zbyt chętni zagraliśmy w Pędzące Żółwie i Monstermaler, aby planszowo Sylwester nie był stracony. Koło obiadu, zawijaliśmy do domku. Było Przezacnie. Specjalnie dla Gumy: Taak, ten Sylwester jest w moim TOP 10 :D.