Moja relacja z Avangardy VI


Etykiety:

0

Avangarda – warszawski konwent – od dawna należała do ścisłej czołówki tego typu imprez (to już VI edycja!). Niestety należała ona również do ścisłej czołówki imprez, na których termin mi nie pasował (tak się przyjęło, że pierwsze dni lipca mam zawsze zarezerwowane dla rodziny). Szczęśliwie tym razem data zlotu zmieniła się na moją korzyść, a impreza zapowiedziana została na dni 22-25 lipca. Długo nie myśląc zadzwoniłem do znajomych osób i całkiem sporą ekipą wyruszyliśmy z toruńskiego dworca głównego w z góry upatrzonym kierunku.


"sprawdź to sam, zakochać się w nim łatwo
syreni gród, dla nas dużo więcej niż miasto”

Eldo „Miejski folklor”/ Zapiski 1001 Nocy

Ciąg dalszy tutaj.

Notka typu kibel


Etykiety: ,

2

Witam po urlopie drodzy moi czytelnicy (są tu jeszcze jacyś? : ). Wiem, wiem, wielu ma nadzieje, że JAskier w końcu napisze jakąś ciekawą notkę, taką nieco inną niż „mój pamiętniczku, dziś wstałem lewą nogą”, ale ni cholery nie jestem w stanie. Za dużo się dzieje, a to z kolei prowadzi do powstania, nie pierwszej i nie ostatniej, notki typu kibel. Tak więc polecimy zbiorczo. Wyjazd do Turcji, jak najbardziej udany i (o dziwo!) mocno planszówkowy. Szczególnie królowały Pędzące Żółwie, Keltis i lokalnie ubóstwiany Backgammon. W Turcji po staremu, to jest: meczety wyjące pięć razy dziennie, upał, cykady i generalny chill, co znakomicie potwierdzają koty na zdjęciu obok. Pomimo tego wszystkiego, cieszę się, że już jestem w Toruniu. Jakoś tak mam, że nie mogę tu nie być zbyt długo, źle mi wtedy. Dlatego w przeciwieństwie do wielu osób, nie mam podczas powrotu traumy i nie emanuję szczególnymi wyrazami żalu, ani stwierdzeniami „mogliśmy być tyle, a tyle dni dłużej”. Cieszę się, że wracam do swoich, do prawdziwego życia, a nie sztucznie wykreowanej rzeczywistości wakacyjnej.
Wysiadając z samolotu, czekałem na rześkie, polskie powietrze, po dwóch tygodniach patelni. Nie doczekałem się. Jak tam temperatura była iście saharyjska, to tu…? Kosmiczna? Megaupalna? Nienormalna w każdym razie. Nawet teraz, gdy piszę te słowa (a jest przed 23.00) tyłek klei mi się do fotela, jak świeża koszulka umazana nieopatrznie nutellą. Jakby tego było mało od jutra ryję na poprawkę ze statystyki, którą mam 21 lipca (chwała UMK za tak popieprzone terminy). Dziś miałem ostatni dzień względnego luzu, co zaowocowało wspólnymi testami tajnego projektu Mossa i mojego, którego zdjęcie widzicie u góry. Wbrew pozorom czasu mi wciąż brakuje. Tuż po poprawce, jedziemy silną ekipą na warszawską Avangardę. Liczę na dobrą zabawę. A po niej testy owej tajnej planszówki, granie, wyjazd do Przyjezierza. Oj będzie się działo.