Ostatnie wino samotnych
niedziela, 9 lutego 2014
niedziela, lutego 09, 2014
Etykiety:
melanż
,
miłość?
,
Socjologia
,
weltschmerz
,
wokół mnie
,
wolność
0
Co jakiś czas przychodzi taki dzień, kiedy noc się nie kończy.
Przebywasz caluchną noc z kobietą, na którą nie masz szans, choć jesteście
dziwnie blisko. Rozmawiacie, ona spogląda na ciebie takim wzrokiem, który
choć podejrzanie niebezpieczny i głęboki, jest piękny jak świt w mroźny dzień.
Tańczycie, jesteście bardzo blisko, alkohol w niej i w tobie dodatkowo dodaje
magii całej sytuacji. Wspomnienia wracają, czas, którego nie da się już cofnąć,
a ma się wrażenie, że nigdy już nie będzie tak samo. Kiedy jednak w końcu
okazuje się, że nawet niekończące się noce dobiegają końca, kiedy w knajpie
widzisz ludzi, którzy pomimo zakazu palenia odpalają papierosa i to filtrem nie
w tę stronę, kiedy widzisz człowieka-pająka z rękoma dłuższymi od tułowia
zginającymi się dziwacznie od nadmiaru alkoholu... Odchodzisz, przytulając się po raz ostatni, dotykając delikatnie drugiej głowy,
krzyżując wzrok po raz ostatni na długi okres czasu (a może i na zawsze?)
czując jakąś ogromną pustkę. Po powrocie do domu, choć niemal świta nie możesz
zasnąć. Cały kolejny dzień robisz coś bezsensownie, próbujesz się zająć, ale na
niczym nie możesz się skupić, a w tle cicho leci Michał Bajor...