Podrzucone/wyszperane w sieci #3


Etykiety:

1


Dziś podrzucony przez Gumę skan jednego z for internetowych, czyli o tym jak nasza ekipa tworzy nowe trendy mody.

Piernicon V


Etykiety:

2

Właśnie zakończył się ostatni, jubileuszowy, piąty Piernicon. Konwent mangi, anime i kultury japońskiej. Za ani jednym z tych elementów nie przepadam, a co ciekawe Piernicon V mógłbym spokojnie umieścić w top 3 najlepszych konwentów na jakich byłem. Impreza, pomimo widocznych na pierwszy rzut oka wad okazała się dla mnie czymś niezwykle fajnym, a spory udział w takim, a nie innym odbiorze całości miały osoby zgromadzone wokół Games Room’u. Zarówno obsługanci (Planszowanie, w tym ja, było organizatorem sali planszówkowej na Pierniku) jak i cała reszta osób znanych jak i nowo poznanych sprawiła, że bawiłem się przezacnie. Dziękuję bardzo w kolejności przypadkowej: MossGrande (daliśmy radę, tylko jedna karta z Mafii w plecy ;)), Wałczowi (przed nami Polcon ;)), Gumie (genialne rozmowy o odchodach człowieka :D), Szatiemu (dzięki za pomoc w obsłudze;)), Pokemonowi (Stooo lat!), Sir Jedi’owi (Enklawa soldier ;)), a także wszystkim anonimowo zgromadzonym wokół GR. Poniżej fotki, głównie z naszej sali.
Wałcz za ladą wypożyczalni prezentujący jeden z gestów najchętniej wypożyczanej gry konwentu - Palce w Pralce.
Niemal przez cały kon, w GR było tłumnie, a wieczorami na tyle tłumnie, że konieczne było otwieranie okien bo szło zemdleć.
Pimp my pisuar.

Prawo Dżungli (polski Jungle Speed), czyli druga z najchętniej wypożyczanych gier Pierniconu V.
Wałczomon.
Skąd ten głupi uśmiech?
Moss na górze, jako najlepszy łapacz ryb (podium turnieju Hey! That's my fish.
Moss chodzi i tłumaczy.


Ludzie se grają i jest gitara :D.

7.08-9.08 2009 JAskier w Sopocie, czyli o tym, że Karaiby wcale nie są fajniejsze cz. 1


Etykiety:

4

W miniony weekend udałem się z rodzinką do Sopotu. Taki trzydniowy wypad nad morze. Było cudnie, śmię twierdzić, że bawiłem się równie dobrze jeśli nawet nie lepiej, niż na Karaibach. Ale po kolei…

07.08

W piątek rano pogoda wyglądała cudnie, dzięki autostradzie podróż z Torunia do Trójmiasta jest bajecznie szybka, na chwilę obecną jedzie się tam szybciej niż do Poznania. Gdyby autostrada prowadziła przez całą trasę, a nie tylko nieco ponad połowę, to wypad nad morze trwałby tyle co do Bydgoszczy, czyli śmiesznie mało. Niemniej tak czy siak jest to blisko, dodam, że nie spodziewałem się tego.

Po zakwaterowaniu w hotelu ruszyliśmy na sławetne molo. Przyznam, że nad polskim morzem nie byłem duuużo lat. Zdaje się, że około 3 lata, jak nie więcej. Pierwsze wrażenie było złe. Tłumy ludzi, żółta i chłodna woda przypominająca bardziej ściek, niż kąpielisko. Upał był niemiłosierny toteż usiedliśmy w kawiarence na molo, która jak można się było spodziewać ceny miała całkiem zawrotne, by następnie padła decyzja hardkorowa. Uwaga, trzymajcie się mocno. Zdecydowaliśmy, iż chcemy iść na pierwszy dzień Sopot Hit Festiwal 2009. Hardkor, nie? JAskier na mainstreamowej, popierdułkowo-popowej imprezie. ZUOO. Ojciec ruszył po bilety, i po godzinie zmagań miał dla nas całkiem genialne miejsca w centralnej części opery (zdaje się, że był to 15 rząd). Zważywszy na to, iż kupowane były parę godzin przed imprezą to naprawdę musieliśmy być zadowoleni. Cenowo bilety nie wypadały tak strasznie jak opowiadałem coniektórym, choć zupełnie tanie też nie były – 90zł/os.

Zbliżał się wieczór, toteż po szybkiej kolacji przyszło nam wyruszyć do sławetnej Opery Leśnej. Po 20 min całkiem szybkiego marszu byliśmy na miejscu. Po drodze kupiłem sobie fajną afro-perukę. Po co? Ano, po to żeby mnie w TV nie było widać, bo jeszcze ktoś pomyśli, że lubię muzykę rodem z radia ESKA ;). Amfiteatr robi naprawdę spore wrażenie, chyba nawet lepsze niż w elektronicznym pudle. Spory rozmiar i wszędobylskie światła i reflektory. No i ten BASSSS. Fajnie było zobaczyć osoby znane z radia i telewizji takie jak Monika Richardson czy inne Mrozy i Pectusy, a przede wszystkim… DODĘ! Taa, drodzy Państwo. Jestem bogatszy w wrażenia wizualne, bo widziałem królową polskiego popu ;). Z wyglądu rzeczywiście może ona uchodzić za królową (bynajmniej z przodu, z tyłem gorzej ;)). Show Doda (jako gwiazda wieczoru) dała na swoim poziomie – czyli burdel na kółkach, latex, pejcze i inne diabelskie różki. Równie ciekawym przeżyciem było zobaczenie "Fanklubu Dody", czyli kolesi i koleżanki ubranych w różowe koszulki i uszka. Ci pierwsi wyglądali bajecznie pedalsko w różowych barwach i z przylizanymi włoskami. Koncert wspominam bardzo dobrze i cieszę się, że tam byłem. O dziwo, raz na rok przy tego typu muzyce też da się bawić.


*Pierwsze zdjęcie przedstawia jeden ze statków turystycznych, przybijających do sopockiego molo, kolejne dwa to Doda podczas swojego koncertu na Sopot Hit Festiwal 2009. Co ciekawe Doda spała pokój nade mną w hotelu ;).

Kolejna część relacji dziś lub jutro. Stay Tuned. A w niej m.in: JAskier w Rebelu. JAskier i kolesie z You Can Dance. JAskier i żyrafy i słonie :D

Podrzucone/wyszperane w sieci #2


Etykiety:

1



Dziś znaleziony i podrzucony przez Bazyla poradnik wyrywania kolesi. Enjoy :)

Wyrwij kolesia razem z Bravo Love :)

Rap na dziś #2


Etykiety:

0

Aż dziwne, że jak dotąd nic nie wspominałem o - moim zdaniem - najlepszym, polskim albumie hip-hopowym tego roku. Mowa tu, o wyczekiwanym przez 4 lata krążku "Droga" zespołu Hemp Gru. Akurat ukazał się teledysk do drugiego singla pt. "Droga". Polecam teledysk i kawałek.