Pnączowy newsletter i mój debiut w REBEL Times


Etykiety: ,

1

  • Ukazała się trzecia recenzja mojej najnowszej gry pt. "Pnącza". Gra została stosunkowo pozytywnie odebrana, a recenzent - Sting, przyznał jej notę 3/5, argumentując: Prosta i szybka gra interakcyjna, nic dodać, nic ująć. Zachęcam do przecztania całej recenzji gry na łamach trzydziestego numeru magazynu REBEL Times (W tym numerze również mój debiut w redakcji owego magazynu, zapraszam do lektury mojej recenzji gry "Mali Powstańcy").
  • Minął również koleny Pyrkon, jubileuszowy (bo dziesiąty), na którym to, po raz kolejny, miałem okazję zawitać. Co więcej w programie pojawiła się oficjalna prezentacja Pnącz. Pomimo niewilkiej ilości osób w niej uczestniczących (kiepska godzina poranna prezentacji), odbiór gry był bardzo pozytywny, co skłania mnie do dalszego promowania tytułu i ew. dalszych poszukiwań komercyjnego wydawcy.
  • Pnącza w ostatnich dniach zostały także dodane, przez jednego z brytyjczyków ciepło wypowiadającego się o moim tytule, do listy gier "zasługujących" na wydanie (Print And Play (PnP) Games That Deserve To Be Published). Ben Bateson napisał nawet: This one has some excellent presentation and a pretty flawless mechanic. I could see it going in a Kosmos little box, easy-peasy! Miło by było gdyby te słowa okazały się prorocze ;).

Chce ktoś z was kurę?


Etykiety: , ,

0

Weekend minął naprawdę zacnie. Mój dylemat być albo nie być (w Toruniu przez weekend), rozwiązałem stawiając na „być”. Nie pojechałem z rodzinką do Warszawy, wybierając Planszowanie i koncert Zeusa w Toruniu. Na Planszowaniu udało się rozdziewiczyć Eufrat i Tygrys, a partia była bardzo przyjemna. Potwierdziła się teza, że Knizia raczej nie zawodzi. Po Planszowaniu szybkie piwo i takie tam z Gilem u wujasa i ruszyliśmy do NRD. Koncert okazał się całkiem fajny, choć kilkakrotnie wysiadł sound system sprawiając, że obecni pogrążyli się w ciemności. Poznałem kilka osób, porozmawialiśmy o scenie toruńskiej, o tym dlaczego PTP się nie słucha, a dlaczego Małpy – przeciwnie. O tym, że Rysiu Pe – nie, a Eldo – zdecydowanie tak, i paru innych gorących dla wszystkich słuchaczy polskiego rapu kwestiach. Udało mi się przez chwilę pogadać z gwiazdą wieczoru, i teraz za mną, na szafie, wisi plakat z podpisem Zeusa. Fajno. Aaa, właśnie. W piątek nagrałem też kolejny kawałek o tytule „Zdrowie”. Najpewniej Ci co mieli przesłuchać, już to zrobili, ale jeśli ktoś jest chętny, to niech da znać. Ogółem, bardzo pozytywny weekend, ale pewno zastanawia Was o co chodzi z tytułem notki. Już przechodzę do meritum. Rodzinka wróciła wczoraj przed kolacją. Bawiłem się z Julą, aż tu nagle wchodzi mama i mówi: „Chce ktoś z Was kurę?”, wyjmując… kurę zza pazuchy. Szczęki nam opadły i wybuchneliśmy śmiechem. Co prawda była to tylko zwykła ozdoba na Wielkanoc, ale wyszło to przekomicznie. Ni z gruchy, ni z Pietruchy mama wyskoczyła z kurą. Ale jedno ta kura mi uświadomiła. Właśnie ta jedna kura wiosnę czyni. Mama zaczyna stroić dom do Świąt, a i za oknem jakoś raźniej. Nawiązując do tytułu notki: „Po takiej zimie chyba każdy z nas chce taką kurę, kurę zwiastującą wiosnę!”.

Eldo, 03.03.10, Klub "Bunkier"


Etykiety:

0

Szósty marca był dniem wielkim, nie tylko ze względu na wyczekiwany baaardzo koncert Eldo w Toruniu, ale również BallCon II, o którym jeszcze najpewniej napiszę parę słów przy najbliższej okazji. Po raz kolejny dobry rapowy koncert miał być zorganizowany w klubie Bunkier i tam też mniej-więcej około 20.00 zjawiliśmy się z Wałczem, nie chcąc też przegapić jednego z zespołów grających jako suport, mianowicie duetu - Mono/Poka (polecam, www.monopoka.pl – tam ściągniecie ich płyty). Ludzi stawiło się w pip. Śmieliśmy się, że w razie pożaru to by tam istne Auschwitz było. Masakra. Podejrzewam, że grubo został przekroczony limit osób jakie regulaminowo mogą tam zostać wpuszczone na tego typu imprezie. W gruncie rzeczy to nic dziwnego, bo gwiazda wieczoru też nie byle jaka. Staliśmy przy barze (jedyne miejsce, gdzie dało się jako tako machnąć ręką żeby kogoś nie zahaczyć), sączyłem sobie piwko, podekscytowany atmosferą pełną napięcia, jaką dało się wyczuć w powietrzu, a wszystko to w rytmach głównie klasycznego rapu amerykańskiego, serwowanego przez DJa. Bunkier nie ma szatni (swoją drogą kicha straszna) toteż staliśmy w kurtkach, mokrzy jak świnie, z uwagi na duchotę spowodowaną ilością zgromadzonych ludzi (około 300 osób). Całość się przeciągała i zamiast o 20.00 pierwszy z suportów ruszył o 22.00. Był to duet Dondi/Ammon. Absolutnie mnie nie przekonali i praktycznie nie ruszaliśmy się od baru, również publiczność nie szalała specjalnie, po paru kawałkach zaczął się wreszcie konkret. Na scenę weszli Mono i Poka (z Poką zresztą rozmawiałem przed koncertem, jako że się znamy, więc o opóźnieniu szczęśliwie zostałem poinformowany wcześniej). Chłopaki dali radę, aczkolwiek z Wałczem mieliśmy podobną uwagę, że gitary nie do końca im pasują (na stałe koncertują z dwoma gitarzystami). Ja na przykład w rapie lubię klasyczne brzmienie, które mocno zaburzają mi gitary grające stale w tle. Jedna solówka – ok., świetnie, cały koncert – już niekoniecznie. Nie zmienia to faktu, że energia była, oj była. Publicznośc również zaczęła się bawić, a i my w końcu odbiliśmy od baru o parę kroków (więcej nie dało rady). Później – niespodziewanie – zagrała Hifi Banda. Podobało mi się na tyle że właśnie zabieram się za przesłuchanie ich nowej płyty, której singiel całkiem mi się podoba (słuchałem go już przed koncertem) i który to zagrany został na samym początku ich występu. Po paru kawałkach na scenę trafił Eldo i zaczęła się rzeź. Po tym koncercie potwierdziłem swoje zdanie, iż Eldo jest naprawdę łebskim gościem i nie ma co słuchać komentarzy, że na siłę udaje inteligenta. On po prostu jest świetnym człowiekiem, nie gwiazdorzy, jest naturalny. Poszło sporo numerów z płyt Grammatika, ze dwa z Eternii, ze dwa z nowej płyty, ze dwa z Dioxem, który wspomagał Eldo rapując, parę kawałków nie kojarzyłem wcale. Tak czy siak było cudnie, a w domu zlądowałem późno i całkiem wstawiony, przez co wysłałem Ani głupiego smsa ;). Ech, to tylko świadczy o tym jak zajebiście było : ). Zdecydowana czołówka koncertów na jakich byłem. Tylko szkoda, że odbywają się one w tak nieprzystosowanej lokacji jaką jest Bunkier. Nawet Eldo śmiał się z braku klimatyzacji. Niemniej ani duchota, ani zbyt dużo ludzi, ani brak szatni nie zepsuły ogólnego, zajebistego wrażenia.
*Poniżej zapis fragmentu koncertu z Eldo w roli głównej i singiel HiFi Bandy, który między innymi zagrali.

Kaszel


Etykiety:

3

JEBUUUT! Cóż to za hałas? Wybuch z armaty, trzask zawalającego się budynku, tudzież wiatry po za dużej ilości wchłoniętej czerwonej kapusty, którą nota bene miałem wczoraj jako dodatek do obiadu? Nic z tych rzeczy. To mój kaszel. Pierdolony, dudniący jak zraniony smok, najzwyklejszy kaszel. Najzwyklejszy? A gówno prawda, nic w nim nie jest zwykłego. Częstotliwość co dwie minuty. Początkowo zaczynam czuć się jak rybka na słonecznym brzegu, wytrzymuję sekundę i… Pierdut!!! Z mocą taką jakbym chciał usunąć aliena z organizmu. Dziś nieprzespałem nocy, chodzę jak widmo. Za niecałe dwie godziny angielski, czuję że będę w centrum uwagi. I tak jak czasami chcę być w centrum uwagi, tak tym razem nie bardzo. Jak zainfekowany okaz w zoo będę tubalnie napieprzał zaburzając błogą ciszę i przewijającą się gdzieś w tle mantrę prowadzącej zajęcia. A wieczorem błoga nebulizacja*, która prawdopodobnie po jednej, maksymalnie dwóch sesjach znów przywróci mnie to życia. A na to właśnie czekam. Bo BallCon i koncert Eldo zbliżają się. Oby mi przeszło. Bo rybki na konwenty nie chodzą (płyną?), na koncerty tym bardziej…
*Poniżej słów parę o nebulizacji. Niemal identyczny sprzęt mam w domu