Recenzja gry 303 (REBEL Times #42


Etykiety:

0

W najnowszym, marcowym numerze magazynu o grach - REBEL Times, ukazała się moja recenzja gry 303. Zapraszam serdecznie do lektury.

Pyrkon 2011, już jutro


Etykiety:

0

Taak, jutro kolejny Pyrkon. Mała kalkulacja. Będę już... 6 raz. Wyobrażacie sobie to? Toż to 1/4 mojego życia. 1/4 lat, mojego życia była okraszona, dorocznie Pyrkonem. Kawał historii, dziesiątki nowych znajomych, imprez, chwil o których się pamięta, nieco dłużej niż byle jaką weekendową imprezę. Pyrkon jest wyjątkowy i basta. Na żadnej cyklicznej imprezie nie byłem tyle razy z rzędu. Niemniej, tegoroczna odsłona sprawia, iż jadę w małej niepewności. Nowe miejsce, z jednej strony wystawne i z przytupem, z drugiej zaś, pozbawione odrapano-żulowego klimatu starego Dębca. Zawsze gdy mogłem tam wracać, czułem się jakby w istocie przestrzeń się zakrzywiła, sprawiając, iż znalazłem się w jednym z fantastycznych wymiarów. Chwile tam spędzone, urok brzydoty okolicy (dziwnie to brzmi, ale coś w tym jest) sprawiały, że chciało się tam wracać. Rozpieprzony peron Poznań-Dębiec, po którym kursował piękny parowóz (niemal jak ze znakomitej powieści Rowling), psia buda, w której miła Pani (przy trzecim wyjeździe na Pyrkon doskonale już ją pamiętaliśmy) przygotowywała nam kebab z frytami, który był prawdziwym zbawieniem dla umęczonych konwentowiczów. Każdy Pyrkon był jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy. Początki to wyjazdy z Orlicą, gdzie nawet nie sypiałem na miejscu (o czym zresztą Borg wszystkim rozpowiada :P), to były początki mojego konwentowania. Dalej ekipa z roku na rok się powiększała. Orlica co prawda przestała jeździć, za to reszta moich znajomych wsiąkła - MossGrande, Zibol, Guma, Scorgon, Karol, jeździła też Kitsune. Dla nas Pyrkon rozpoczynał się już w pociągu, gdzie graliśmy i dyskutowaliśmy o fantastyce i nie tylko. W tym roku, wybieram się tylko ze Scorgonem. Coś się posypało, choć przyznać trzeba, że każda z tych osób ma dobry powód by nie jechać. Szkoda. Wierzę, że nie zaważy to na jakości mojej zabawy. Choć obawy są. Nowe miejsce, brak zwartej ekipy. Początek końca czy może start równie ciekawej przygody?

Mój dzień składa się z nocy


Etykiety:

0

Wstaję. Jest ciemno (choć niedługo będzie już jasno). W ostatnich dniach (miesiącach?) jest coś onirycznego. Jest ranek. Wsiadam w tramwaj, oczy mam na wpół przymknięte ze zmęczenia, buja jak cholera. Obijam się o ludzi, o metalowe drążki do trzymania się, jakże podobne do tych w nocnych klubach (w końcu mój dzień składa się z nocy). Wysiadam na Placu Teatralnym. Ostatnio niemal przejechał mnie tramwaj. Było sporo strachu i kupa śmiechu, ale to najlepiej opowiadam "na żywo", toteż na tym poprzestanę. Kieruję się w stronę harmonijki. Ludzie, studenci, stoją przed budynkiem, większość kopci szlugi. Zupełnie jak przed klubem podczas imprezy (nocnej imprezy). Chciałoby się napisać - "głupia ustawa", ale zapomina się o tym, że i przed podpisaniem ustawy ograniczającej palaczy we wnętrzu harmonijki palić nie można było. Zajęcia to te godziny kiedy zapadam, w krótki, niespokojny sen, reszta dnia (nocy!) składa się z gorączkowej szamotaniny w łóżku. W łóżku dnia? W ciągu dnia? Nie, przecież mój dzień składa się z nocy. Na obiad kebab, pizza. Zło, które jada się tylko w nocy, na śrubie, kiedy innego jedzenia na mieście nie ma, a napełnić bebzun trzeba. Przynajmniej normalni ludzie jedzą takie cuda tylko w nocy lub na śrubie? Albo nie jedzą ich wcale? Moja mama nie je. Kolejna dawka lataniny, wieczorem kończy się dzień (noc). Zbliża się upragniona noc i wtedy czuję się jak za dnia. Jak za dnia w najlepsze wakacyjne dni. Mogę się pierdzielnąć i nic mnie wówczas nie obchodzi.

Rap na dziś #12


Etykiety:

0

Nie słucham Peji. Peji słuchają ludzie prości, ludzie ze wsi. Słuchają go na przemian z Kalwi i Remi i innym Dicho. Nie znaczy to, że Peja pośród morza gówniatych kawałków nie ma perełek, numerów przed którymi chylę czoła i bujam łepetyną. Tak właśnie było z "Jest jedna rzecz", "Randori" i "Głuchą nocą". Tak jest z dwoma poniższymi, które ukazały się na płycie mającej premierę wczoraj, to znaczy - SLU "Reedukacja".
P.S. Jak usłyszałem ostatnie wejście w pierwszym z zamieszczonych kawałków to niemal łzy stanęły mi w oczach. Skojarzyła mi się "Głucha Noc", a wraz z nią jedne z najlepszych momentów mojego życia.