Raport z "niby-ferii"


Etykiety:

4

Wzorem zeszłorocznym mały raport z ferii. Ferii co prawda jako takich nie mam (w końcu studiuję), ale wyjazd rodziców na narty sprawił, że jestem sam w domu i postanowiłem sobie urządzić mniej-więcej tygodniowe ferie. Notkę tę, będę edytował co dzień-dwa.

20 lutego (Piątek) - piątek rozpoczął się poprawką z "Wstępu do socjologii", nie mam pojęcia czy zdałem mimo, że był ten sam test. Pytania były hardkorowe i "znikąd" więc na dwoje babka wróżyła. Wiem, że to śmiesznie brzmi ale naprawdę nie jestem przekonany czy mi się uda. Oby. No, ale dość smęcenia, zacznijmy od właściwego startu "niby-ferii". Inauguracja przypadła na "Planszowanie", gdzie trójkowym składem (ja+Wałcz+guma) obgraliśmy moje kochane Ghost Stories z dodatkiem, Metro i powróciliśmy do starszych tytułów - Glika i Pędzących Żółwii, które nadal bawią jak bawiły.
21 lutego (Sobota) - sobota była bez wątpienia najdoskonalszym dniem od sylwestra. Chciałoby się take przeżywać codziennie. Z samego rana udaliśmy się jakubską ekipą na minirampę na wrzosy (na desce jeździłem chyba pierwszy raz od ponad pół roku). Śmiechu było co nie miara bo cudem ową minirampę znaleźliśmy. Nie dość, że wysiedliśmy 4 przystanki za wcześnie, to jeszcze drałowaliśmy przy -5'C przez pół wrzosów w bluzach. Ostatecznie gdy znaleźliśmy upragnioną przeszkodę okazało się, iż do połowy jest skuta lodem. Nie obyło się bez wyprawy po sól, a ta pomogła jedynie częściowo bo nadal było mokro. Wtedy nasz ekipowy krejzol (nie będę pisał kto, żeby nie skończył za kratami :D) wpadł na pomysł wywalenia ubrań z kontenera PCK by przeznaczyć je na szmaty. Było to i śmieszne i żenujące zarazem. No, ale po 2 godzinach czekania na mrozie jako tako to wyschło (nadal jeździło się bardzo słabo i było strasznie ślisko). Każdy zaliczył przynajmniej jeden upadek. Najbardziej dawał radę Guma który zapuścił Ollie 180, rock n'rolla i pewno coś tam jeszcze. Reszta na czele ze mną raczej słabowała choć to głównie przez to że rampa tak w gruncie rzeczy nienadawała się do jazdy. Mam nadzieję się tam jeszcze wybrać, może nawet w tym tygodniu. Po powrocie zdałem sobie sprawę jak bardzo zmarzłem, ale wykurowała mnie w zupełności Natalia, która mnie odwiedziła i nawet wyciągnęła na spacer nad Drwęcę. Było do prawdy zacnie (zdjęcie z zachodu słońca nad Drwęcą obok), widzieliśmy nawet jelenia parę metrów obok nas. Po powrocie ze spaceru działo się jeszcze dużo, ale o tym może napiszę innym razem ;).
22 lutego (Niedziela) - poranek rozpoczął się od wypadu do kościoła św. Katarzyny z Natalią, a następnie spacer po bulwarze przy totalnej zawiei i zamieci śnieżnej. Wracaliśmy oblepieni jak bałwanki. Popołudnie spełniłem zaś - tak, zgadliście - u Natalii. Muszę przyznać, że nigdy tak dobrze nie bawiłem się przy Skokach Narciarskich Adama Kałuży. Gra w skoki z Natalią i jej bratem - Michałem to czysta poezja. Salwy śmiechu były takie, że miałem wrażenie iż za oknem śnieg spada z gałęzi drzew ;). Poza tym z Michałem grałem również w moje najukochańsze... Co? GHOST STORIES!
23 lutego (Poniedziałek) - poniedziałek to wizyta trójki wariatów w moim domu - Wałcza, Miłka i Gumy. Przy piwku (olałem sobie na jeden dzień moje kłopoty żołądkowe) graliśmy od samego rana do popołudnia - 1 partia Metro, która sprawiła, że nabrałem troszkę więcej szacunku do tej gry, choć nadal nie jest niczym więcej niż grą przeciętno - dobrą. Poza tym świetna i wygrana partia w mojego prywatnego klasyka - Ghost Stories, oraz 2 nowe rozgrywki w Piratów. Którzy są kolejną grą wyd. G3 której spróbowałem. Piraci wypadli bardzo pozytywnie, na pewno lepiej niż Metro. Mają w sobie coś świeżego i ciekawego. Mimo lekkiego memory, którego raczej nie trawię dają radę. Koło 15.00 wybraliśmy się do lokalnego "Kaszczorek Szopu ;)" po zapiekanki. Choć ich konsystencja przypominała oponę, uważam swoje 2,50zł za całkiem nieźle zainwestowane ;).

24 lutego (Wtorek) - od rana dobre newsy. Pierwszy semestr socjologii do przodu! Etyka na 5, Wstęp poprawiony. Radość taka, że aż zachciało mi się na wykład na wydział pójść. I tak sobie idąc zahaczyłem o tanią książkę i o mało nie padłem w niej ze śmiechu. Znalazłem "Słownik Hip-hopu" wyd. Literat! Wiele nie myśląc dla jaj nabyłem go (jedyne 5zł). Zawartość zasługuje na osobny wpis ;). Poza tym nic ciekawego się nie działo. Zamówiłem sobie jedynie upragnioną koszulkę "Molesty". Nie było łatwo znaleźć sklepu, który je posiada.

JAskier - pisasz ("sz" celowe ;D) i takie tam


Etykiety:

2

Ano zacząć należy od tego, że jestem specjalistą w oblewaniu egzaminów. Pierwszy egzamin mój to była Ekonomia. 2 za pierwszym podejściem, szczęśliwie z poprawki wpadło 3. Wstęp do Socjologii również na 2 póki co. W piątek poprawka. No i jeszcze pojutrze Etyka,a ja tu znowu siedzę i piszę (tym razem na bloga, bo ostatnio pisałem recenzję Wikingów na Tawerne), zachęcony przez osoby pytające o kolejny wpis. Miło, że ktoś to czyta. Jeszcze bardziej cieszy mnie gdy znajomi pytają o kolejne rozdziały mojej książki o roboczym tytule "Koledzy". Ano tak, JAskier zupełnie skretyniał i pisze książkę. Po mojej radosnej twórczości z WGWO lepiej byłoby żebym zamilknął na wieki, ale wiecie że rozwinąłem się nieco pisarsko...? I na szczęście nie tylko ja tak sądzę. Przyznam, iż włożyłem w to trochę pracy. Stosy książek, które przeczytałem od czasów moich pierwszych opowiadań (kiedy to było... 2004?) przyniosły nie tylko mus noszenia okularów, ale i jakiś tam rozwój. Fajnie. Książka pisze się o ile mnie pamięć nie myli gdzieś od listopada i jeszcze mi się nie znudziło, w miarę regularnie staram się przelewać kolejne linijki. Co bardzo dla mnie ważne dobrze się przy tym bawię, bardzo bliska jest mi jej tematyka - Toruń, konkretnie Jakubskie.
Ze spraw bierzących bardzo miłe były wczorajsze Walentynki spędzone z moją Natką. Dostałem fajną poduchę i wogóle... nie zasłużyłem. A tak na koniec to - nawiązując do mojego opisu na GG - nie, nie sądzę, że najlepsza gra wstępna to planszowa ;). Choć kto tam wie... :D