Wyszedłem sobie przed chwilą na fajkę. Chociaż na tyle pozwala mój rozpieprzony palec, a że rodzice wyjechali z domu to mogłem skorzystać z okazji (nie lubię palić gdy są w domu, a oni chyba jeszcze bardziej nie lubią jak palę). Obserwacja z fajki jest następująca. Mrok panie, jak sam skurwysyn. W krzakach przy domu coś się ruszało, brzoza rosnąca na skraju ogrodu dziwnie trzeszczała, a chmury popieprzały w szybkim tempie. Księżyc, co chwila był przez nie przesłaniany. Brałem łapczywie buchy, a wiatr dął. Wtem, dla jeszcze większego zbudowania atmosfery, zaczęły bić dzwony. Biły podejrzanie głośno i donośnie. Zupełnie tak jakbym jarał szluga na plebani, a przecież kościół w Złotorii jest ładny kawałek stąd. Brr, mroczno. Dzisiejsza aura zdecydowanie odzwierciedla mój nastrój. Trudny okres dla mnie nastał, pewno jak dla każdej osoby, która skończyła sielankowe studia i próbuje się odnaleźć w "dorosłym życiu". Zamierzam to zrobić pod rękę z pasją. Mam nadzieję, że krok ten nie będzie krokiem w przepaść. Nie oczekuję Bóg wie czego, byle jakoś było...
Rok 2013, jeśli mowa o rapie (głównie polskim, bo tego
słuchałem najwięcej) był niestety stosunkowo mizerny. Zabrakło płyt świeżych i
wyróżniających się. Przesłuchałem dokładnie 15 polskich albumów. Chyba całkiem
sporo. Rok 2013 był rokiem średnio udanych bądź zwyczajnie słabych duetów.
Przeciętna płyta Solara z Białasem, kiepska skrzypka z Hadesem, nie wspominając
nawet o marnych dokonaniach Onara i Miuosha (po singlach byłem tak na nie, że
nawet nie sprawdziłem płyty). Pojawiło się kilku interesujących nowych
zawodników bardzo dobrze rokujących na przyszłość. Mamy stylowego Kubę Knapa,
młodego Kubana, niezawodnego Kękę, który spełnił pokładane w nim nadzieje i
walnął, w mojej opinii płytę roku. Mamy także zdecydowanie odkrycie roku jeśli
mowa o polskim rapie - Quebonafide. Zawodnik znikąd, który nagrał tyle
kozackich kawałków, że pozycja jego materiału musiała u mnie wylądować wysoko.
2013 rok dla wielu osób był także rokiem Tedego, co nie może dziwić. Sam za nim
nie przepadałem i nieczęsto sięgałem po jego numery. Świetne, trapowe
Elliminati gruntownie zmieniło mój punkt widzenia, a utwór Nie
banglasz już zawsze będzie mi się kojarzył z moimi pierwszymi chwilami za
kółkiem własnego samochodu. 2013 to także ogromny zawód płytą VNMa, na której
znalazłem ledwie 2 świetne kawałki (Propejn i singlowy Obiecaj mi). Miniony rok
potwierdził także, że W.E.N.A skończył się na Wyższym Dobrze. A przecież single
Nowej Ziemi były tak obiecujące! Gdzie ta wielka osiedlowa charyzma tego
rapera? Pozytywnie zaskoczył za to legal Rasmentalismu, cudownie klimatyczny i
interesujący.
Mój ranking płyt wydanych w roku 2013:
1. Kękę "Takie rzeczy"
2. Quebonafide "Eklektyka"
3. Tede "Elliminati"
4. Rasmentalism "Za młodzi na Heroda"
5. VNM "Propejn"
6. Kuba Knap "Bez nerwów bez złudzeń"
7. W.E.N.A./Stona "Nowa ziemia"
8. Sokół i Marysia Starosta "Czarna Biała Magia"
9. Potwierdzone Info "Przypadek? Niesondze"
10. Szops "Goodlife"
11. Kotzi/Luckyloop "Rapdom"
12. Emen "Przedmieścia"
13. Solar/Białas "Stage Diving"
14. O.S.T.R & Hades "Haos"
15. Popek "Monster"
5 kawałków z roku 2013, które szczególnie polecam (kolejność przypadkowa)
Co do zagranicy to najwięcej
słuchałem Bonesa, Ethenwulfa i Spaceghostpurppa. Codein rap i emokonwencja. Nie
od dziś bowiem wiadomo, że nie mam przyjaciół ;). Bardzo sobie cenię tego typu
rap. Zdarzało mi się nadal słuchać nieco Asap Rockiego #purpleswag, Rick Rossa,
Guci Mane'a i paru jeszcze murzynów.
Ciekawostkami okołorapowymi byli
zdecydowanie Bonus BGC (z którego beki nigdymało) i Pikej (tu już trochę
zajeżdża żenadą). Za to pozytywnie zaskoczył ks. Jakub Bartczak zwany też ASAP
Księdzem. Ksiądz na trapach, tego jeszcze nie widzieli... A zobaczyć i usłyszeć
warto.