Ślimaki: Leszek i Leonard #6 "Egzamin z Ekonomii"


Etykiety:

0


Tekst:JAskier, Grafika: Orlica & JAskier

Koncert „Pezet&Małolat”, 07.11.2008 – relacja


Etykiety:

0

Ci którzy mnie znają wiedzą, że Małolata słucham odkąd tylko wyszedł jego pierwszy album „W pogoni za lepszej jakości życiem”. Płyty słucham jakiś rok CODZIENNIE, i stanowi ona trzon mojej playlisty, praktycznie wszystkie kawałki znam na pamięć. Gdy tylko zobaczyłem, że w Od Nowie szykuje się koncert to oczy zaczęły się świecić. Gorzej, że brało mnie przeziębienie, z kasą ostatnio nie jest lekko, a i ekipy coś nie było chętnej widać. No ale cóż, ostatecznie wybrałem się zupełnie przypadkowo z Wałczem i Wurstem pod klub aby „wybadać teren”, wyglądało to raczej biednie i już mieliśmy odchodzić. Gdybym tak postąpił w istocie to straciłbym bardzo wiele…

Postanowiłem kupić bilet dlatego, że znajoma ekipa (Nina – koleżanka z liceum i jej ekipa) wchodziła właśnie na koncert. Krótka wymiana zdań: „A wy co?”, „Ano my na Pezeta”, a ja na to: „Pezet mi w sumie wisi, ja się nakręcam na Małolata”. „Aha, spoko, no to wbijamy razem?”. „Ano”. Opłaciliśmy bilety (25zł) dwóch karków zaczęło nas przeszukiwać i tu pojawił się mały zgrzyt (a właściwie joke ;)). „Co pan tam ma?”, ja na to: „Gry planszowe”. Zabawne były ich miny, ale spojrzeli na Samuraia i Mozaikę i dali spokój. Po wejściu muszę przyznać, że zszokowała mnie dosyć mała liczba osób (dosłownie kilkadziesiąt).

Gdy tylko ogarnęliśmy wzrokiem salę udaliśmy się do szatni, i tu mały zonk bo: „Plecaków nie przyjmujemy”. No cóż, trudno… „Prawdziwy biały murzyn i z plecakiem porapuje” – myślę sobie. Zamówiliśmy sobie piwko i usiedliśmy nieopodal sceny. Początkowo było nudnawo bo całość supportowali jacyś bliżej nieznani lokalesi. Ale gawędziło się miło i nie powiem - porozmawialiśmy sporo. Około godziny 22.00 zaczęło być żwawiej bo rozpoczął się contest BBoi. Kolesie robili takie cuda jak skakanie na jednej ręce z nogami założonymi za głowę – SZOK. Trwało to z pół godziny, następnie pojawili się pierwsi Rapowi goście.

Był to ponoć znany toruński DJ z Rubińca (Robert D czy jakoś tak?) i jakiś toruński zespół. Ziomek wyszedł i powiedział, że już Hip-Hopu nie słucha (LOL :D), ale zagra koncert In Memoriam. No cóż… Tekstów nikt nie znał była lekka zamuła, ale koleś w bit wchodził dosyć dobrze więc jakoś to tam brzmiało. Nieco zrezygnowany w końcu udałem się po kolejne piwo (za kasę pożyczoną od Niny, bo sam nie miałem już nic). Stoję przy barze i mało się nie obsikałem bo...

...SŁYSZĘ MAŁOLATA!!! AAA!! ŁIIII! (tutaj dopiszcie sobie dźwięki podjaranych dwunastek – zresztą taka mniej więcej była średnia wieku dziewczyn na koncercie :)
Zbiegałem do Sali koncertowej takim tempem, że omal się nie zabiłem. Wpadłem pod samą scenę, a zdaje się że Małolat zaczął koncert kawałkiem „Rap z Boiska”. Dobre nagłośnienie i dyspozycja nie gorsza niż na płycie zapowiadała absolutnie mistrzowski koncert. Małolata wyobrażałem sobie identycznie jak wygląda. Na koncercie ubrany był w biały T-shirt (promujący płytę jego brata – Pezeta pt. „Muzyka rozrywkowa”).

Wróćmy jednak do piosenek. Rapowałem na całe gardło razem z Małolatem jednocześnie biało-murzyńsko się uginając, tak że mnie ręce bolały. Chwilę po „Rapie z Boiska” na scenę wszedł nie kto inny jak Pezet, i zaczął się kawałek absolutnie znany „Noc i dzień”. Bracia rapowali całkiem kozacko, choć było widać, że Pezet tego wieczora nie jest w formie, miejscami się zatykał i bit leciał bez słów. Mnie to nie ruszało, bo szedłem na MAŁOLATA a nie na PEZETA i małolata – jak większość. Chłopaki skończyli kawałek i dalej przyszła znowu pora na Małolata, wtedy zaczęła się najlepsza część koncertu, poszły kawałki:
„W weekendy żyjąc”, „Przestępcze myśli” i szczególnie ruszający na koncercie singiel „W tej grze”. Na sam koniec ponownie wspólnie z Pezetem zagrali kawałek „Daj mi przeżyć”. Później ogłosili razem, że w przyszłym roku wydają wspólny album (nie muszę chyba pisać, że kupię oryginalny :). Małolat ubrał kurtaję i musiał zdaje się zawijać gdzieś, a Pezet miał się szykować na swój właściwy koncert. Jako że było już po 24.00 stwierdziłem, że Pezet może sobie porapować beze mnie i taksówką zawijałem się na chatę. Koncert był mistrzowski. Żałuj, Wałcz że Cię nie było.

KGT Tawerna RPG #111


Etykiety:

0





Ukazał się drugi "Kącik Gier Towarzyskich" pod moją wodzą. Zapraszam serdecznie do lektury. Wszystkie artykuły są mojego autorstwa.

Oto spis treści:

Wstępniak :
"Noc magii"
Recenzje:
- Przeklęta Kopalnia
- Władca Żywiołów
- Pędzące Żółwie
- Hej! To moja ryba!
- Futbol Ligretto

Serdecznie zapraszam do komentowania!

Święto zmarłych - najlepsza okazja żeby zmarłych było więcej...


Etykiety:

2

Powiało chłodem, ale zaiste - coś w tym jest. W tego typu święta najchętniej schowałbym się w łóżku pod kołdrą i czytał jakąś książkę, lub w wersji idyllicznej pograł z sprawdzoną ekipą nad planszami lub przypomniał sobie jak fajnie w listopadzie gra się w RPG. Ale nie, trza iść na cmentarz zanieść miliony świecących puszek, zwanych inaczej zniczami, poszorować sobie groby i ogólnie odbyć ze zmarłymi melanż (w końcu to ich dzień). Miejmy tylko nadzieję, że Ci zmarli tam gdzie są nie marzną tak jak my stojąc nad grobem... A co do tych nowych zmarłych to szans na to że się wyjdzie z siebie jest multum. A to babka idąca zapatrzona w kwiaty, a nie na to że ja idę z naprzeciwka balansując na jednej nodze by ją wyminąć, a to jakiś palant wjeżdża na mnie samochodem. No i do tego te rozmowy po kątach, msza na cmentarzu przypominająca jeden wielki cyrk (w dodatku ze zbyt słabym nagłośnieniem). Ech...