
Powiało chłodem, ale zaiste - coś w tym jest. W tego typu święta najchętniej schowałbym się w łóżku pod kołdrą i czytał jakąś książkę, lub w wersji idyllicznej pograł z sprawdzoną ekipą nad planszami lub przypomniał sobie jak fajnie w listopadzie gra się w RPG. Ale nie, trza iść na cmentarz zanieść miliony świecących puszek, zwanych inaczej zniczami, poszorować sobie groby i ogólnie odbyć ze zmarłymi melanż (w końcu to ich dzień). Miejmy tylko nadzieję, że Ci zmarli tam gdzie są nie marzną tak jak my stojąc nad grobem... A co do tych nowych zmarłych to szans na to że się wyjdzie z siebie jest multum. A to babka idąca zapatrzona w kwiaty, a nie na to że ja idę z naprzeciwka balansując na jednej nodze by ją wyminąć, a to jakiś palant wjeżdża na mnie samochodem. No i do tego te rozmowy po kątach, msza na cmentarzu przypominająca jeden wielki cyrk (w dodatku ze zbyt słabym nagłośnieniem). Ech...
Ale nie, trza iść na cmentarz zanieść miliony świecących puszek, zwanych inaczej zniczami, poszorować sobie groby i ogólnie odbyć ze zmarłymi melanż (w końcu to ich dzień). Miejmy tylko nadzieję, że Ci zmarli tam gdzie są nie marzną tak jak my stojąc nad grobem... Naprawdę tak myślisz ?
Taki generalnie jest rytuał. Jak najbardziej widzę potrzebę święta zmarłych i wiem, że jest ono ważne. Niemniej niektóre kwestie z nim związane naprawdę mnie denerwują.
Pozdrawiam.