Mój dzień składa się z nocy


Etykiety:

0

Wstaję. Jest ciemno (choć niedługo będzie już jasno). W ostatnich dniach (miesiącach?) jest coś onirycznego. Jest ranek. Wsiadam w tramwaj, oczy mam na wpół przymknięte ze zmęczenia, buja jak cholera. Obijam się o ludzi, o metalowe drążki do trzymania się, jakże podobne do tych w nocnych klubach (w końcu mój dzień składa się z nocy). Wysiadam na Placu Teatralnym. Ostatnio niemal przejechał mnie tramwaj. Było sporo strachu i kupa śmiechu, ale to najlepiej opowiadam "na żywo", toteż na tym poprzestanę. Kieruję się w stronę harmonijki. Ludzie, studenci, stoją przed budynkiem, większość kopci szlugi. Zupełnie jak przed klubem podczas imprezy (nocnej imprezy). Chciałoby się napisać - "głupia ustawa", ale zapomina się o tym, że i przed podpisaniem ustawy ograniczającej palaczy we wnętrzu harmonijki palić nie można było. Zajęcia to te godziny kiedy zapadam, w krótki, niespokojny sen, reszta dnia (nocy!) składa się z gorączkowej szamotaniny w łóżku. W łóżku dnia? W ciągu dnia? Nie, przecież mój dzień składa się z nocy. Na obiad kebab, pizza. Zło, które jada się tylko w nocy, na śrubie, kiedy innego jedzenia na mieście nie ma, a napełnić bebzun trzeba. Przynajmniej normalni ludzie jedzą takie cuda tylko w nocy lub na śrubie? Albo nie jedzą ich wcale? Moja mama nie je. Kolejna dawka lataniny, wieczorem kończy się dzień (noc). Zbliża się upragniona noc i wtedy czuję się jak za dnia. Jak za dnia w najlepsze wakacyjne dni. Mogę się pierdzielnąć i nic mnie wówczas nie obchodzi.

0 Response to "Mój dzień składa się z nocy"