Polcon 2009 - relacja cz.4


Etykiety:

1


Dobra, bo niedługo mi z tej relacji z Polconu wyjdzie jakaś przydługa powieść. Jeszcze tydzień i minie miesiąc od Polconu… Ech… już widzę, że ostatnia część będzie mega długa, mam nadzieję, że Was nie zanudzę. Ostatnia część, zawierająca to co najbardziej (poza literaturą i spotykaniem znajomych) kręci mnie w konwentach – gry planszowe. Spokojnie mogę powiedzieć, że wraz z Wałczem spędziliśmy mniej-więcej połowę całego Polconu’09 w Gralni. Games Room zorganizowany przez Ezechiela i GRT (znany między innymi z organizacji Sali gier na tegorocznym Pyrkonie) działał 24h/dobę i był gargantuicznych rozmiarów. Budynek, w którym mieściła się gralnia i targi fantastyczne przypominał mniej-więcej toruński TOR TOR, znany z zawodów deskorolkowych Mentor Session, czy ze znajdującego się tam „na co dzień” lodowiska. Staraliśmy się z Wałczem reprezentować Planszowanie równie godnie, jak Guma, Moss i ja na Pyrkonie wygrywając turniej Pędzących Żółwi ;), nie do końca nam to wyszło, choć toruński lans zapanował nawet na blogu REBEL.PL (poprzedni wpis ;)). Z punktów zawartych w programie nie udało się odwiedzić tego wiele. Byliśmy na organizowanym przez Kuźnię turnieju Kung Fu, przez który to uświadomiliśmy sobie, iż owa gra jest jednak bardziej „głupią losową grą dla debili”, niż zdawało się nam dotychczas ;). Częste impasy, losówka w kartach i parowa gra dwóch kolesi w mojej grze eliminacyjnej sprawiły, że nie tylko ja mam mieszane uczucia jeśli chodzi o grę Kung Fu, zwłaszcza w wydaniu turniejowym. Ani mi, ani Wałczowi nie udało się przejść do finału. W eliminacjach przechodziły pierwsze 2 osoby, natomiast i ja i Wałcz byliśmy w swoich grupach na najgorszym w tym wypadku, trzecim miejscu. Ja sam zdecydowałem się również wystartować w konkursie wiedzy o planszówkach, który był organizowany przez Zedda. Wypadłem całkiem dobrze, plasując się mniej więcej tuż za czołówką (podejrzewam, że mniej więcej 7 miejsce na około 20 startujących). Jak to określił Nataniel: dobre miejsce, zważywszy na to, że mieszkam w planszówkowym zadupiu, jakim jest Toruń ;). Zorganizowaliśmy także spontaniczny turniej w Żółwie, w którym byłem o włos od zwycięstwa, jednak dała tu znać o sobie losowość i ostatnie trzy tury siedziałem biernie, czekając aż podejdzie karta. Karta nie podeszła, a ja przegrałem na rzecz nowicjusza, którego zaprosiliśmy do gry. No nic, mówi się trudno. Z rzeczy istotnych udało nam się oblizać, powąchać i dotknąć na stoisku Portalu Strongholda i Zombiaki II. Ani w jedno, ani w drugie nie zdążyliśmy zagrać. Zombiaki to stare, dobre Zombiaki z kilkoma nowymi kartami zamiast tych z poprzedniej edycji, wydaje się, że przeszły drobny lifting, a nie jakąś radykalną zmianę, ale jak to się mówi: pogramy, zobaczymy ;). Nie myślcie jednak, że próżnowaliśmy jeśli chodzi o nowe tytuły. Najbardziej przypadły nam do gustu Dixit i Snow Tails. To pierwsze to arcyciekawa gra w skojarzenia, drugie to najlepsza gra wyścigowa w jaką dotychczas grałem, usytuowana w realiach psich zaprzęgów. Gra przypomina mi taką starą grę na Kompa, gdzie jechało się narciarzem po stoku i trzeba było uważać, żeby nie wpaść na drzewo. Z gier godnych zainteresowania, które przetestowaliśmy należy też wymienić Smallworld (fantasy o budowaniu cywilizacji i podbojach), a także coś dla Gumy – grę logiczną Gobblet, będącą ciekawym miksem Kółka i Krzyżyk z rosyjskimi Matrioszkami :D. Inną nowością typowo w Gumy stylu był Totem, takie Pędzące Żółwie 2, na miejscu Gumy już bym myślał nad zakupem tej gry ;). Inne poznane przez nas nowości to Fjorde (sympatyczna, acz nienajnowsza gra dwuosobowa, będąca niemal kopią Carcassonne), Hands Up (głupia gra mająca w sobie coś z Palce w Pralce), pewno udało się w coś tam jeszcze zagrać aczkolwiek teraz nie mogę spamiętać. To tyle. Na koniec pozdrowienia dla wszystkich, z którymi miło spędziłem czas na Polconie. Mam nadzieję, że część z Was spotkam na tegorocznym Falkonie no i przede wszystkim na TDFach!

Miłek jak widać smutny. A Wy byście nie byli jakbyście byli z Czarnego Lasu?
Totem, czyli gra dla Gumy.
Gobblet. Jestem w to mistrzem. Trzy partie i trzy zwycięstwa.
John Wick, o którym pisałem w poprzedniej części nawija o tym jakie to 7th Sea nie jest fajne ;)
Plansza do Snow Tails z lotu ptaka.
Zosia, przedstawicielka Gramajdy, GRT i autorka...
... syrenkowej dziary na mojej ręce.
Squirel siedzi zadowolona obok planszy do Dixit.
Wałcz daje palec Miłkowi.
Świnia na stoisku Kuźni Gier.
Snow Tailsowe zaprzęgi.

1 Response to "Polcon 2009 - relacja cz.4"

  1. Anonimowy says:

    Pedzace Zolwie wcale nie sa losowe, jakbym tam z Wami byl, to bym Wam pokazal, jak sie wygrywa -.-