Mało interesujące pieprzenie na kacu


Etykiety:

0

Nie lubię i staram się nie pisać na kacu, na kacu przekraczającym niebezpieczną i cienką granicę dzielącą stan względnej trzeźwości i poimprezowego nawalenia w trzy dupy. Cóż, dziś postanowiłem złamać tę zasadę i napisać notkę w stylu emo, na godzinę po moim powrocie z zielono-złocistej imprezy. Sam się boję o to, co zostanie wylane na migający papier komputerowego Worda. Mam nadzieję, że jak się porządnie wyśpię i przeczytam to za parę godzin to nie będę miał tygodniowej traumy (zresztą wiele to nie zmieni o czym za chwilę). Jeśli już w tym momencie denerwuje Cię moja wylewność (jak u Cygana), to przerwij czytanie, możliwe że nie będzie tu nic ciekawego. Piszę tę notkę typowo dla siebie, taka emo, dołująco, blogasowka notka w stylu „mój pamiętniczku”. Mówi się, że można być „w czepku urodzonym”. Gorzej, że nie słyszałem o kimś kto by tak się urodził, ze mną również tak nie było. Staram się pocieszać, że to co mnie gryzie, jest o niebo lepszą sytuacją, wręcz śmieszną od tych jakie przeżywają inni ludzie. Naprawdę nie mam jakichś kardynalnych problemów, a mimo to coś jest nie tak. Ostatnio, wszystko się wali. Jeden strzał, drugi, trzeci i dla odmiany dobra wiadomość. A co po niej? Taa… Kolejne strzały, prosto w pysk. Jeszcze stoję na nogach, ale mało mi brakuje do majestatycznego, łabędziego lotu z pokracznym lądowaniem na ziemi w stylu padającego Gołoty. No i po części jest to wina TDF 2009, choć na chwilę obecną jakoś łatwiej nam to idzie niż wcześniej, chyba powoli nabieramy doświadczenia. Jednak i tak zdarzają się bangery, powodujące to, że momentami trudniej jest mi zmrużyć oczy, normalnie ze snem nie mam problemów. A to, że ktoś nie dojedzie, a to że czasu mało a rzeczy do zrobienia… dużo. Przez konwent też jestem zarąbany w akcji, jeśli chodzi o studia. Niemniej nie to najbardziej mnie dołuje ostatnio. Poznałem pewną osobą, która bardzo mi się podoba, przekonany jestem, że tego właśnie szukałem. Gorzej, że nie czuć i nie widać tego w drugą stronę. Dlaczego tak jest, dlaczego nie mogłoby być tak, że ludzie są sobie przeznaczeni i po prostu do siebie pasują. Niby taka miłość istnieje i to nie tylko w podręcznikach, widać jej przykłady na co dzień. Na ulicy, w parku, w rzucanym od pędu na lewo i prawo tramwaju. Szczególnie widoczne jest to w lato. Zazdroszczę i chylę czoła dla tych, którzy po prostu „się poznali” i „tak sobie są razem pięć lat”. A ja tak sobie nie jestem… i nie jestem… Może za wiele wymagam od drugiej osoby, nie dając wystarczająco wiele od siebie?

0 Response to "Mało interesujące pieprzenie na kacu"