Długi (łyk)end


Etykiety: ,

0


Dla mnie do końca dobiegł przedłużony weekend. Dobiegł końca bo niespełna godzinę temu rodzinka przekroczyła próg domu, domu od trzech dni ich pozbawionego. W tym czasie udało się pograć nieco w planszówki, udało się popalić i popić za wszystkie czasy, a nadal chciałoby się więcej (to już alkoholizm?). Sporo muzyczki było też grane. Były i szlagiery rapowe, ale i także Melua i Buble. Niby wszystko fajnie, ale jest jakiś niedosyt. Nie wiem o co tak naprawdę chodzi, ale z wszelkich wyliczeń wynika mi, że to chyba magisterka tak kuje. Do 20 lipca muszę złożyć całość. Będę miał miesiąc czasu, żeby napisać ponad 60 stron. Czy to jest w ogóle realne? Jestem zmęczony. That's swag bijacz.

P.S. Na kaca czytam sobie lekturę dla gimnazjalistów (Drugi tom Felixa, Neta i Niki - Rafała Kosika). Relaksuje jak cholera, duże ze mnie dziecko.
 

0 Response to "Długi (łyk)end"