Powoli do celu?


Etykiety:

0

Dużo się dzieje. Czasem myślę, że za dużo, a czasem - przeciwnie - że w sam raz. No bo co by to było jakby się nic nie działo? Niemiałbym czego pisać, czego wspominać, o czym opowiadać. Miałbym niedużo. Tak czy siak cieszę się, że naokoło mnie się uspokaja (a może to pozór?). Może te słowa za jakieś... spójrzmy na zegarek... 7 godzin będą nieaktualne. To wtedy pojawią się wyniki ostatniego egzaminu. Boję się o nie, jak o własne dzieci. Tak, to chyba trafne uchwycenie tej sytuacji, choć dzieci nie mam i nie planuję mieć (bo i z kim?). Przyszłość z utraconym ukochanym dzieckiem byłaby najpewniej tragiczna. Wspominałbym jak chodziłem z nim na bujaczki, jak grałem z nim w planszówki (to on zawsze zabierał mi mój ukochany niebieski kolor pionów), jak robiłem to śmo i owo. Dzieci, jak już wspominałem nie mam, toteż starczy tej analogii. Nie zmienia to faktu, że przed 22.00 będzie sraczka (w przenośni oczywiście, choć kto wie, wujek który jest u mnie w odwiedzinach od tygodnia, dostał paskudnej grypy polegającej na domyślacie się czym), a potem załamanie lub ulga. Tak czy owak się napiję. Na ten moment zdaje mi się, że jak wynik będzie negatywny to się upiję, tak, na pewno. A jak pozytywny? To się okaże. Z licencjatem kiepsko. Staram się mobilizować, ale nawet teraz wolałem napisać notkę na bloga niż ciułać kolejne znaki mojej pracy. Wczoraj byłem na przedostatnim spotkaniu Planszowania w tym sezonie. Miło się grało. Potrzebowałem grania, po tygodniu nauki.

0 Response to "Powoli do celu?"